4 VII

Spodziewałam się raczej Tomine, tymczasem przybył nieco skwaszony Sei'Hyô w towarzystwie jeszcze bardziej skwaszonego Kaede. Przypłynęli jakąś wydziwaczoną amfibią, która na szczęście nie miała lustrzanego pokładu.
- Znów to samo mnie czeka - stwierdził Kaede, gdy tylko stanął na lądzie. - Czarne przejście otwarte przez ponurego typa w czerni... O równie podejrzliwym spojrzeniu, co poprzednio.
- Sam jesteś w czerni, że już o ponuractwie nie wspomnę - zwrócił mu uwagę towarzysz.
Miałam ochotę powiedzieć im coś do słuchu, ale niestety ubiegł mnie Aeiran.
- Więc to z jego powodu zwlekałaś z powrotem do domu...
- Więc to z jego powodu tak się tutaj rwałaś? - wtrącił rudowłosy podobnym tonem. - A tymczasem twoje pragnienie okazało się dziwnie słabe.
- A nasza przewodniczka pewnie z nas zakpiła - starałam się mówić spokojnie. - Rozumiem, że postanowiłeś wracać w światy?
- Nie dał się przekonać, że powinien zostać - mruknął Hyô. - A przecież przyczyny jego udręki przestały już istnieć...
- Zdrajca i buntownik na zawsze pozostaje zdrajcą i buntownikiem - wzruszył ramionami Kaede. - Może zawsze już będę uciekać, a może wreszcie stoczę swoją walkę. Bo tamto była kompletna porażka.
Ponury typ w czerni z brakiem poczucia przynależności... Doprawdy, musi mi zniknąć z zasięgu wzroku zanim zacznę rzucać talerzami! Na początek wykopię go do Teevine, absolutnie sobie zasłużył.
- Tomine prosiła, byś się z tym zapoznała - Hyô wsunął mi do ręki kopertę. - Sama jest zbyt zajęta przywracaniem porządku i nie mogła przyjechać.
- Będzie rządzić w Ha'O'Hanie? - uśmiechnęłam się lekko.
- Ona nie lubi rządzić - odpowiedział uśmiechem. - Mówi, że woli stać blisko tronu i służyć pomocą. I starać się, by ta pomoc tym razem wyszła wszystkim na dobre.
Skinęłam głową ze zrozumieniem i przyjrzałam się kopercie, adresowanej do "Jasnookiej". A niech to. I tak dobrze, że przysłała list - mogła być taśma albo dysk pamięci, może jeszcze z psychoprzekaźnikiem do kompletu. Tak czy siak list pójdzie do szuflady bez czytania, przynajmniej na razie. Za dobrze się domyślam jego treści.
- Dlaczego chciała mi to przekazać? - zapytałam, ważąc kopertę w dłoni (była dość gruba). - O nic jej osobiście nie prosiłam, mogła mi dać spokój... Jestem przecież z zewnątrz.
- Tomine jest mądra - odparł Hyô. - Uważa, że skoro tu przybyłaś, tak właśnie powinno być.
- I dlatego mnie tak uparcie nawiedzałeś? Bo tak powinno być?
Nie odezwał się, tylko posłał mi krzywy uśmiech, dziwnie nie pasujący do jego delikatnych rysów.
Po chwili dojechała Vaneshka na Cloverze i Aeiran mógł rozpocząć otwieranie przejścia. Zastanawiałam się czy można rozerwać muzykę tak samo jak przestrzeń i czy ona na tym nie ucierpi, ale pieśniarka nie wyglądała na zaniepokojoną, a czarna dziura powstała z niezwykłą łatwością.
- Tak nie powinno być - pokręcił głową Hyô. - Te światy powinny pozostać zamknięte; póki można się do nich włamać, istnieje niebezpieczeństwo...
- Zawsze istnieje niebezpieczeństwo - przerwał Aeiran zimno. - A już zwłaszcza jeśli zmusisz pewne osoby do pozostania tu na zawsze.
- Czy ja się zaliczam do tych osób? - roześmiałam się. On też się lekko uśmiechnął i przyciągnął mnie do siebie na moment. A potem już mogłam wsiąść na No Doubta (Kaede jechał z Vaneshką na Cloverze) i popędzić w mrok. Ku perspektywie zatonięcia w powodzi kartek urodzinowych i napicia się zielonej z miętą. Litrami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz