30 VII

- Dlaczego nie nosisz miecza? - zapytałam Nemezis, skoro już się spotkałyśmy.
Znalazła mnie rankiem, pod wielkim kamieniem, na którym zapisano historię magii... Tak mi przynajmniej powiedziały czarownice, a ja nie miałam powodu, by im nie wierzyć na słowo. Zwłaszcza, że pismo było krzaczkowate... Trochę podobne do merigany, ale jednak nie do rozczytania.
Chyba przyszła tu, żeby pobyć chwilę w samotności, ale nie kazała mi spadać.
- Dlaczego miałabym jakiś nosić? - zapytała za to spokojnie.
- Cztery z czarownic osobiście mi się przedstawiły, trzy inne spędzają czas w odosobnieniu, więc ty musisz być Piątą. Piąta powinna posiadać miecz.
- Ach, o to chodzi - uśmiechnęła się. - Miałam kiedyś miecz, gdy byłam jeszcze kimś innym, ale okryłam się wstydem i musiałam go złamać. Na szczęście zdążyłam jeszcze ściąć nim głowę komuś, kto na to zasłużył.
- Sama decydujesz, kto zasługuje, a kto nie?
- Czasami nikt inny nie potrafi - wzruszyła ramionami.
Gdzieś w oddali słychać było śpiew Vaneshki, tym razem łagodny i pełen harmonii. Nemezis przymknęła oczy i dała mu się na chwilę porwać.
- Dziwne jesteście - powiedziała, gdy pieśń umilkła. - Zadomowiłyście się tu, jakbyście nie miały dokąd wracać.
Nie mogłam się z nią nie zgodzić. Czułam się tu jak na upragnionych wakacjach, Vaneshka z każdym dniem coraz bardziej rozkwitała, a Vanny była w swoim żywiole, bawiąc się w szaloną reporterkę i ciągle wypytując o coś mieszkanki wyspy... Choć już na początku dowiedziała się, że od przepowiedni jest Konwalia, a ona jest w tym momencie niedostępna.
Z drugiej strony, to dopiero czwarty dzień naszego pobytu tutaj...
- Sama nam tę wyspę polecałaś - przypomniałam. - A teraz się dziwisz?
- Nikt na was nie czeka? Tam w waszym świecie?
W naszych światach, do których na razie nie możemy wrócić...
- Na nie na pewno. A na mnie... Mam nadzieję - mruknęłam, myśląc o Tenarim.
- Dziwne jesteście - powtórzyła Nemezis i odeszła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz