27 IV

Chyba myślałam odrobinkę zbyt pozytywnie. Jednak mi nie darował tego współudziału, w przeciwnym razie raczej nie ciągnąłby mnie do Refrenu - a tak właśnie się stało.
Zawitaliśmy do dziwnego wymiaru, przypominającego park. Z mnóstwem fontann i drzew, ale o zupełnie nieprawdopodobnych barwach - tylko niebo nad nami było szare. Przez te fontanny przypomniał mi się wymiar Cirnelle, ale tu do scenografii dochodziły jeszcze dziwne, wielkie konstrukcje o powyginanych pajęczych odnóżach. Wyglądały jakby spały, ale za chwilę miały się poderwać i ruszyć za nami w pościg...
Przyjęła nas sama Devna, siedząca na białej ławce w długiej i powłóczystej sukni. W dłoni ściskała niezapisany jeszcze zwój pergaminu. Na jej twarzy gościł uduchowiony, niemal macierzyński wyraz, któremu jednak przeczyło przeszywające spojrzenie czerwonych oczu. Jej suknia miała kolor nasyconego błękitu, a długie włosy były lawendowe - jak u Hifryn. Nie pasowała do niej ta kolorystyka, wyobrażałam ją sobie w bardziej przygaszonych barwach.
Była tam również Eydís - potem się dowiedziałam, że to jej siedziba - rudowłosa, w zielonym płaszczu przeciwdeszczowym, z którego kieszeni wyglądało kilka kredek. Jej lewe oko zasłaniało coś w rodzaju różowego monokla z namalowanym jakby dziecięcą ręką zielonym oczkiem. Spod monokla wyłaniała się długa blizna - może to właśnie odbierało twarzy bogini ludzki wyraz, mimo iż uśmiechała się ciepło i szeroko. Choć "ludzki" to chyba złe słowo w przypadku istot nadprzyrodzonych... W każdym razie obie były tak samo obce i odległe. Siedząca pomiędzy nimi Aldrina stanowiła całkiem miły, znajomy akcent.
- Co za niespodzianka, Denethari - przemówiła Devna wysokim, miękkim głosem. - Dlaczego kryłeś ją przed nami tak długo? Odbyłyśmy tu właśnie ciekawą rozmowę.
- Nie wątpię - odparował Aeiran, kiedy zajęliśmy ławkę naprzeciwko - że stanowiło to dla was wyjątkową rozrywkę. Czy zamierzacie ją zatrzymać, aby bawiła was przez następne parę lat?
Aldrina wydęła usta, ale Eydís roześmiała się tylko dźwięcznie.
- Jeśli uważasz, że mamy w zwyczaju traktować naszych pobratymców przedmiotowo - powiedziała - to dlaczego nie traktujemy tak siebie nawzajem?
- Jesteś pewna, że nie?
Zrobiła zamyśloną minę, po chwili zaś zaśmiała się znowu, klaszcząc w dłonie.
- Aldrina opowiedziała nam sporo o tej waszej Ciemności - oznajmiła. - Więcej niż ty nam kiedykolwiek wyjawiłeś. Za to opowiesz nam jeszcze o świecie, z którego przybyli nasi poprzednicy.
- Macie ochotę udać się tam w odwiedziny? - Aeiran uniósł lekko brwi. - To byłby dobry pomysł... Upchnąć was w Jasności i tam zostawić. Wrócilibyście do korzeni.
- Ależ nie, nie - Devna pokręciła głową z uśmiechem. - Myślimy raczej o przyłączeniu jej do nas... To się nam należy.
- I waszego świata też. W ramach rekompensaty - dodała Eydís z figlarnym uśmiechem. Dopiero wtedy Aldrina zareagowała.
- To niemożliwe! - oburzyła się. - Jasność jest wewnątrz Ciemności, a obie otacza jeszcze jeden świat! Jeśli nie zniszczylibyście w ten sposób wszystkich trzech, to na pewno przynajmniej ten zewnętrzny!
- A czymże jest zagłada jednego świata za taką cenę? - zapytała Devna z wyrazem politowania na twarzy.
- Jeśli niczym, powinnyście puścić w niepamięć tę zwrotkę, którą wam kiedyś zniszczyłem - zauważył Aeiran spokojnie. - A do tej pory jeszcze tego nie zrobiłyście.
- Jak dotąd niewielką cenę za to zapłaciłeś - mruknęła Eydís. - A spodziewałam się po tobie więcej... W końcu to był mój świat.
- Nie dość tego, od waszego przybycia tutaj tylko Chaos się szerzy - dołączyła bogini ze zwojem. - Bo przecież to nie nasza wina, że światy się rozsypały.
- Tak samo, jak nie wasza zasługa, że zostały naprawione - powiedział mój towarzysz znudzonym tonem, jakby powtarzał wykutą na pamięć rolę. - Osoby nie będące bogami zrobiły coś, do czego wy się nie kwapiliście. Czy przez całą wieczność będziemy przerabiać ten temat?
Zauważyłam, że Aldrina przygryzła wargi, starając się nie roześmiać. Natomiast boginie Pieśni zgodnie westchnęły i natychmiast zgromiły się wzrokiem. Najwyraźniej na codzień nie były takie zgodne.
- W każdym razie zarówno Ciemność, jak i Jasność powinny zostać przyłączone - podjęła Devna, podczas gdy jej towarzyszka przesiadła się do mnie i zaproponowała mi cicho lizaka. - Skoro ona tu jest, skoro światy przywołują się nawzajem, to znaczy, że tak powinno być.
- Tak powinno być, doprawdy... Myśleliście pewnie nad tym całą noc, ty i Gein. Dlaczego obserwuje nas z ukrycia, zamiast włączyć się w dyskusję?
- Nie widzi w tym sensu, bo i tak byś go nie słuchał.
- Dlaczego tak powinno być? - odezwałam się, nie wyjmując lizaka z ust. Smakował chyba wszelkimi możliwymi owocami, osładzając mi poczucie, że oto wcinam się do planów bóstw.
- Jak to dlaczego? - Devna dopiero teraz zwróciła na mnie uwagę. - Ponieważ tak mówi przeznaczenie.
- A kto układa przeznaczenie? Jeśli ty i Gein, to dlaczego nie przyznasz wprost, że pragniecie więcej władzy?
- Przeznaczenie jest czymś innym niż pragnienie władzy - prychnęła i zwróciła się do Aeirana: - Kim ona jest, że pozwalasz jej tak swobodnie się wtrącać, Denethari? Znam twego anioła i twego herolda, ale jaka jest jej rola?
- Jak na Matkę Losu jesteś mocno nieżyciowa - stwierdziła lekko Eydís, spoglądając w niebo.
- Odpowiedz jej - rzucił Aeiran rozkazująco. - Wyłóż jej swój pogląd na to, jak przeznaczenie ma się do prawdy.
- Nie mów do mnie takim tonem. W moich zapisach przeznaczenie i prawda stają się jednością.
- Przeznaczenie - powiedziałam chłodno. - jest najgorszym rodzajem kontrolowania innych, jaki może istnieć...
Nie, nie najgorszym, przyszła do mnie nagła myśl, razem ze wspomnieniem Ogrodu Tipharos. Ale też każdy najgorszy rodzaj kontroli można wytłumaczyć przeznaczeniem.
- Chyba nie rozumiem - wtrąciła się Aldrina. - Przecież piszesz opowieści, prawda? Czy więc nie mieszasz się w ten sposób do cudzych losów?
- A więc jednak - uśmiechnęła się Devna. - Jednak mamy ze sobą wiele wspólnego. Dlaczego więc jesteś przeciwna moim zapisom?
- Odpowiem pytaniem. Czy piszesz o tym, co jest, czy o tym, co powinno być?
- A co według ciebie jest bliższe przeznaczeniu, Jasnooka? - zainteresowała się Eydís. - I jaka powinna być prawidłowa odpowiedź?
- Ja mam swoją własną odpowiedź - westchnęłam, bardziej szczerze niż zamierzałam. - Ale nigdy nie przykładałam jej do twojego pierwszego pytania. Może po prostu wolę pozostać w nieświadomości?

- Niemal szkoda, że w ostateczności polubiłam DeNaNi - usłyszeliśmy od Aldriny, pędząc konno przez Melodię, z powrotem na Krawędź. - Gdyby nie ryzyko, nie miałabym nic przeciwko temu łączeniu światów.
- Ty na pewno nie - skwitował Aeiran, powstrzymując No Doubta przed rozwinięciem swej największej prędkości (zaczynało mi się już robić niedobrze). - Ale po co miałabyś dawać im dwa nowe światy? Aż tak przypadli ci do gustu?
- Ależ oczywiście - roześmiała się. - Tak bardzo, że moglibyśmy pozwolić im się użerać z Eskire'em. Dlaczego nie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz