1 IV

Chłodna, kamienna sala, a w niej kamienne trony. Więcej ich było niż czarownic, jakieś dwa razy więcej. Mewa poprosiła nas abyśmy zajęły trzy z nich - jakbyśmy były na równi...
Nie wszystkie się zebrały, zresztą nie spodziewałam się tego. Biała Iskra, potrząsająca rudozłotymi lokami. Opal, z ogoloną głową owiniętą błękitnym zawojem i z zielonym kamyczkiem na czole. Mały Smok i Mewa, rzucające sobie co chwilę wesołe spojrzenia. A na koniec do sali weszła niemal niesłyszalnie ciemnowłosa kobieta w białej tunice, z mnóstwem bransolet na nadgarstkach i nieodłączną torbą na ramieniu - Konwalia. To właśnie ona miała odrzeć historię czarownic z ulotnej tajemniczości i być może poprosić nas o pomoc.
- Cieszę się, że wreszcie was spotkałam - zwróciła się do nas cichym, delikatnym głosem; w ogóle emanowała spokojem. Usiadła na jednym z pozostałych tronów, po czym wyjęła z torby papirusowy zwój i rozwinęła go, jakby nie całkiem pamiętała, o czym powinna mówić.
- Pewnie już wiecie, że nasz świat został zapomniany przez bogów i demony - zaczęła po chwili, odnajdując właściwy wątek. - Ale to nie znaczy, że również przez magię. W samej rzeczy, krąży ona po świecie według własnej woli... O ile oczywiście ma własną wolę. Rzadko - ale jednak - zdarza się też, że obiera jakąś kobietę na swoje naczynie.
Przy ostatnich słowach zapaliła mi się jakaś lampka w umyśle, ale zgasła zanim zdążyłam uchwycić, o co chodzi.
- Naczynie, dobrze powiedziane - odezwała się zapalczywie Biała Iskra. - Tym właśnie były te kobiety. Dawały się opanować mocy. Stawały się potężne, ale też oddawały siebie. Pogrążały się w szaleństwie i pragnieniu władzy!
- Rzeczywiście - skinęła głową Szósta, najmniejszym tylko drgnieniem ust dając do zrozumienia, że nie lubi, gdy się jej przerywa. - Dawno temu pewnym krajem władała czarownica, siejąc grozę i zniszczenie. Jej państwo rosło w siłę, ale panował w nim taki strach jak w tych, z którymi prowadziło wojny na jej rozkazy.
- Co się z nią stało? - wyrwała się Vanny. - Zamknięto ją bez możliwości ucieczki i wystrzelono w niebo?
- Nie wiem, skąd ten pomysł - zdziwiła się Konwalia. - Przyszedł czas, kiedy jej ciało i umysł nie mogło już wytrzymać takiego ogromu mocy. Sama się wypaliła i umarła.
- Spektakularnie - dodała Mewa, przybierając nagle zawadiacką minę.
- Oczywiście nie każda czarownica chciała skończyć w podobny sposób - uśmiechnęła się Mały Smok. - Jedna, kiedy tylko odkryła w sobie moc, zaczęła szukać sposobu, jak nad nią zapanować...
- Nakłonić do współpracy, rzekłabym - sprostowała Opal szorstkim, jakby odwykłym od mówienia głosem. - Z mocą można zrobić najwyżej tyle.
- Podróżowała więc po świecie, nie ustając w podzukiwaniach, aż znalazła tę wyspę - podjęła Konwalia. - Oazę spokoju, jedyne w swoim rodzaju miejsce, idealne do ćwiczenia ducha i mocy.
- Magiczne, prawda? - zapytała Vaneshka. - A ta piramida, te podziemne labirynty? Czy one były tutaj od początku?
- Zapewne tak - wzruszyła ramionami Opal. - Dotąd nie odkryłyśmy wszystkich ich tajemnic.
- A co z tamtą czarownicą? - zainteresowała się Vanny.
- Ależ jest tutaj - roześmiała się cicho Mały Smok, ruchem głowy wskazując swoją sąsiadkę po lewej. No jasne, Pierwsza z czarownic... Mewa podkuliła nogi i oplotła kolana rękami, uśmiechając się trzpiotowato. Sprawiała wrażenie psotnej dziewczynki, a nie osoby, która dała początek nowej legendzie.
- Tutaj nauczyłam się wyczuwać inne kobiety z magiczną mocą - wyjaśniła, uśmiechając się do wspomnień. - Pragnęłam sprowadzić je wszystkie tutaj, ale nie każda chciała, a dla niektórych było już za późno. Z czasem jednak zebrała się na wyspie nasza ósemka... Obłok nad Łąką jest ostatnia, a jej moc jest jeszcze najmniej oswojona. Być może najpotężniejsza, ale czeka ją jeszcze długi trening...
- I jak długo już tutaj jesteście? - odezwałam się cicho, chłonąc opowieść.
- Może czas nas omija - Konwalia również się uśmiechnęła. - W każdym razie wystarczająco długo, by przekazywano o nas legendy.
- A czy moc jest w czarownicach od urodzenia, czy przenika do nich jak i kiedy chce? - spytała pieśniarka.
- Same nie wiemy - przyznała Mały Smok. - Może nie ma żadnej reguły. Po prostu nagle wyczuwamy obecność nowej magii... W nas też uaktywniła się dość niespodziewanie.
Kiedy umilkła, wszystkie cztery jak na komendę spojrzały na nas... Z oczekiwaniem.
- No dobrze - westchnęłam. - Opowiedziałyście nam swoją historię. Co to ma wspólnego z nami?
- Jakiś czas temu pojawiła się na świecie kolejna czarownica - odpowiedziała Konwalia. - Najwyraźniej bardzo potężna. Chciałabym prosić was o pomoc w poszukiwaniach, by ją tu sprowadzić lub unieszkodliwić.
- Ale dlaczego właśnie nas? - zdumiałam się. - Nie mogłyście tego zrobić same już dawno temu?
Spojrzały po sobie skonsternowane, jakby się namyślając, ile mogą nam powiedzieć.
- Od kiedy przybyła tu Piąta, to ona wyszukiwała nowe - zaczęła wreszcie Konwalia. - A potem ja zaczęłam jej towarzyszyć. Teraz, bez niej... Nie wiem jak zacząć.
- Może to i dobrze, że już jej nie ma - prychnęła Biała Iskra. - Od kiedy to zadanie na nią przeszło, jakby więcej czarownic zostało zlikwidowanych niż ocalonych.
- Nie mów tak - Szósta nagle pobladła, tracąc nieco ze swojego spokoju. - Nie mów tak, nie powinnaś. Nie było innego wyjścia.
- Bo tak zostało zapisane w twoich zwojach? - zapytała zaczepnie rudowłosa. - Czy dlatego, że Piąta miała spaczone poczucie sprawiedliwości?
- Dosyć, nie kłóćcie się teraz - Mewa zaklaskała w dłonie. - Bo zrobicie złe wrażenie na naszych gościach.
Na te słowa obie umilkły, podniosły się z tronów i ukłoniły się nam nisko.
- Być może powiedziałyśmy za dużo - Konwalia nie wyprostowała się, choć Biała Iskra już usiadła z powrotem. - Czy więc t e r a z zgodzicie się nam pomóc?
Najwyraźniej zamierzała zostać w takiej pozycji dopóki czegoś nie powiemy... To Vanny zlitowała się pierwsza:
- Czemu miałybyśmy się nie zgodzić?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz