6 IV

...No dobrze, może trochę się pospieszyłam z deklaracjami, że nie będę się martwić.
- Co takiego działo się na Krawędzi? - zapytałam Vaneshkę, gdy podczas postoju oddaliłyśmy się trochę od karety.
- Co też miałoby się dziać? - autentycznie się zdziwiła.
- No właśnie o to pytam! - przewróciłam oczami. - Mówiłaś mi, że Aeiran nie mógł się stamtąd wyrwać i wydawałaś się zmartwiona. Nie powiesz mi, że panuje absolutny spokój!
- To nie tak - zatrzepotała rękami. - Na Krawędzi jako takiej wszystko w porządku, w ogóle Pieśń jest stabilna... - urwała i uciekła wzrokiem w bok.
- Więc w czym rzecz? Wykręcając się od odpowiedzi w niczym nie pomagasz.
Pieśniarka westchnęła, poddając się wreszcie.
- Aeiran wyglądał na zdenerwowanego jeszcze zanim wyłożyłam mu całą sytuację - zaczęła. - Pewnie dlatego, że... miał gościa. Kobietę.
- Czy to samo w sobie jest powodem do zdenerwowania? - zapytałam bez zrozumienia.
Spojrzała na mnie z osłupieniem - czyżby sądziła, że zacznę prychać z zazdrości? Darowałam sobie uwagę, że zaczyna myśleć jak jej siostra.
- No dobrze - powiedziałam. - Co w niej było takiego denerwującego?
- Sama tego nie rozumiem; prawie nie zabierała głosu, kiedy tam byłam. Tylko mi się przyglądała - podjęła Vaneshka. - Kiedy relacjonowałam, uśmiechała się dziwnie, z jakąś wyższością... A gdy skończyłam, zaproponowała, że się przyłączy i odjechała do miasta. Na No Doubcie - zaznaczyła.
- To dobra jest - stwierdziłam z zadumą, bo jak dotąd tego konia mogły dosiąść tylko dwie osoby. Vaneshka zwyczajnie spiorunowała mnie wzrokiem, najwyraźniej dochodząc do wniosku, że za mało się przejęłam. Ja zaś po prostu postanowiłam trwać w przekonaniu, że to może jeszcze poczekać. Dlatego nie pytałam więcej o tę niezidentyfikowaną kobietę, a jestem pewna, że odpowiedzi wiele by mi wyjaśniły.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz