10 IV

Siedziałyśmy w karecie, która tym razem donikąd nie jechała. Stała sobie na środku pustej drogi, a dokoła śpiewały ptaki.
- Czuję się jak tchórz - wyznała prawie niedosłyszalnie Vaneshka. - Chowałam się w kącie i nic nie robiłam, zamiast wam pomóc.
- Niechęć do walki to jeszcze nie zbrodnia - pokręciła głową Konwalia.
- Jest pewna różnica między niechęcią do walki a chęcią niesienia pomocy - zaznaczyła Cykada, ostatnia osoba, po której bym się spodziewała, że zacznie mówić o pomaganiu innym.
- Ale i tak czuję, że zawiodłam...
- To ciekawe, jak byś się czuła, gdybyś się w tę walkę włączyła i skrewiła - odezwała się Vanny, która, od kiedy się ocknęła, przeważnie siedziała zamyślona i chyba zaniepokojona. Obawiała się następnego spotkania z Yori?
- Ty przynajmniej dałaś z siebie wszystko - zaznaczyła pieśniarka, ale moja kuzynka potrząsnęła głową.
- A daj spokój, zdarzali mi się przeciwnicy, przy których nie miałam takich problemów...
- Masz na myśli... Potężniejszych niż obiekt naszych poszukiwań?! - wyjąkała osłupiała Konwalia.
- Właściwie nie wiem. Może nie - mruknęła Vanny. - Myślę tylko, że ja powinnam być potężniejsza. Niby moja więź z powietrzem nie osłabła, ale już sama czysta moc... To powinno było wyglądać inaczej.
- Czujesz, że się zmieniasz? - podniosłam wzrok znad zwojów Szóstej i zadałam wreszcie długo odwlekane pytanie.
- Chyba, że na lepsze. Ale nawet jeśli natura mojej mocy się zmieniła, to i tak nie dałam z siebie wszystkiego.
Masz ci los, jak nie jedna, to druga...
- Może to obecność tamtej czarownicy źle na ciebie wpłynęła - podsunęła Konwalia. - Przemyślałyśmy sprawę i doszłyśmy do wniosku, że to ona musiała blokować wasze magiczne zdolności, gdy byłyście tu poprzednim razem.
- To nas miałaby blokować, a was nie? - skrzywiłam się, ale znów na moment zapaliło mi się jakieś światełko.
- Was jest trzy, a nas było osiem - przypomniała Cykada z wyniosłą miną.
- Może więc ujmę to inaczej: co to ma do rzeczy?
- Obserwowałam ją uważnie... Na tyle uważnie, na ile mogłam - powiedziała Siódma. - I muszę rzec, że natura jej mocy jest nieco bliższa waszej niż naszej.
- To dlatego nie od razu wyczułyście jej obecność w tym świecie... W tej epoce? - zapytała Vaneshka.
- Sądzę, że Piąta coś podejrzewała, ale się tym z nami nie podzieliła - westchnęła Konwalia, po czym zwróciła się do mnie: - I jak, nie znalazłaś nic, co mogłam przeoczyć?
- Nic a nic - oddałam jej zwoje. - Nie wyczuwacie żadnej obcej mocy, od kiedy ona opuściła ten świat?
Obie z niechęcią pokręciły głowami.
- No to klops. Nie mam pomysłu, od czego mogłybyśmy zacząć szukać.
- Od rozmowy z załogą "Poszukującej Imienia" - powiedziała cicho Vaneshka, nawet na nas nie patrząc.
Za to my wbiłyśmy w nią wzrok, obawiam się, że z baranimi minami.
- Czekaj, czekaj - Vanny zmarszczyła brwi. - To, że czarownica wydawała się znać Nemezis, która z kolei znała tych uroczych piratów, jeszcze nie musi oznaczać, że są między nimi jakieś bezpośrednie powiązania! Choć oczywiście chętnie bym ich znowu spotkała.
- Nie, to może mieć sens - wtrąciłam, bo myśli przebiegały mi przez głowę jak szalone. Tego mi właśnie brakowało, żeby elementy układanki wskoczyły na swoje miejsce...
- Dobrze, słuchamy - Konwalia i nawet Cykada wyglądały na zdeterminowane.
- Był na "Poszukującej Imienia" taki facet władający magią - mówiłam szybko, bojąc się, że znów zgubię wątek. - Używał czarów, kiedy my nie mogłyśmy. Dlaczego miałaby nas blokować, a jego nie?
- Może jego magia była za mało babska - wzruszyła ramionami Vanny. - Ale w porządku, to na razie jedyny trop...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz