5 IV

Jakoś mi dziwnie pisać o tej wyprawie. Może dlatego, że na razie nie dzieje się zbyt wiele? Podróżujemy okrężnymi drogami, po zieleniących się lasach i drogach, którymi nikt nie jeździ, tymczasem czuję, że nasz cel powinien się znajdować w dużym mieście. Vanny jest tego bardziej niż pewna, a Konwalia chyba też zdaje sobie z tego sprawę, ale na razie niczego w tym kierunku nie robi ani nie wyraża swojej opinii. Może się czegoś boi, a może jest zdania, że nie należy tak szybko doprowadzać opowieści do punktu kulminacyjnego... Ale nie, tak to raczej ja bym rozumowała. Lepiej założyć, że czarownica ma już zapisane w swych zwojach, dokąd powinnyśmy się udać i po prostu prowadzi nas dłuższą drogą. To pewnie lepiej, bo jednak nie codziennie widzi się wielką czarną karetę, pędzącą bez żadnych koni. Wyczarowały ją mieszkanki wyspy, żeby było nam wygodniej podróżować, zastanawiam się tylko, która wybrała właśnie taki fason, skoro Nemezis nie ma. Podejrzewam, że Nindë chętnie pojechałaby w zaprzęgu.
Nie jestem natomiast pewna, dlaczego zabrała się z nami Cykada. Coś tam poburkiwała, że nie ufa naszym umiejętnościom przenoszenia się w przestrzeni, ale opuszczając wyspę wyglądała jakby szła na ścięcie. Odzywa się jeszcze rzadziej niż Konwalia, a jeśli już, to głównie po to, by docinać towarzyszce. Wyraźnie lubi wyprowadzać z równowagi Szóstą czarownicę, która traci wtedy wiele ze swojego spokoju - objawia się to głównie zmianą barwy głosu na bardziej piskliwy... Cykada zaś jest po swojemu wyniosła i arogancka, a głowę trzyma tak sztywno, że dzwoneczki wplecione w jej ciemnoblond włosy nie miały jeszcze ani razu okazji zadzwonić. A szkoda, bo trochę szczęścia by się nam przydało...
Chyba mi trochę brakuje rejsu czarnym jachtem Piątej. Nie mówiąc już o trapiącym mnie przeczuciu, że powinnam w tej chwili być zupełnie gdzie indziej. Nie, żebym była tam potrzebna, ale... Chociaż właściwie tak, ale raczej nie w taki sposób jak tutaj - o ile tutaj moja obecność w ogóle na coś się zda. Cóż, na razie spróbuję się tym nie martwić. To nie ja obiecywałam, że przyjadę w razie potrzeby.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz