26 IV

Trochę mi teraz dziwnie wobec Aeirana, bo mam swój udział w mieszaniu mu szyków. Tylko trochę, zresztą pewnie i tak najpierw naskoczy na Aldrinę.
Odwiedziłam ją w Arbeli, zaprosiła mnie i Vaneshkę na "babską rozmowę" (Ketris ze zgrozą na twarzy wyniósł się z domu). Wypytywała nas o Pieśń, jej światy i w ogóle funkcjonowanie. Vaneshka była w swoim żywiole i opowiadała, a ja... Ja odrobinę żałowałam. Jakoś zawsze Pieśń była dla mnie czymś może nie przewidywalnym, ale jednak czymś, po czym mogłabym się poruszać tylko utartymi ścieżkami. Takie wrażenie towarzyszy mi od kiedy rozpadła się aleja i siły nadprzyrodzone (inne niż my) zaczęły się wtrącać. Trochę się czuję na cenzurowanym i tyle. Tymczasem słuchając pieśniarki zdołałam spojrzeć na tę sytuację od nieco innej strony... Nie wiem czy coś z tego wyniknie, ale dobrze by było.
Sama natomiast wypytywałam Aldrinę o Ciemność, nie mogąc się przy tym odgonić od przeczucia, że powinnam raczej zapytać o Jasność. Ale co też ona mogłaby mi powiedzieć o Jasności, skoro to niemal zupełnie odcięty świat? A jednak... Jest przecież energia, która pomaga Ciemności w funkcjonowaniu, energia Świętego Słońca, którego blask zawsze przebijał się słabo przez granicę między światami. I właśnie w tym rzecz, że od pewnego czasu już nie tak słabo. Na razie jeszcze nie ma powodów do obaw, ale jeśli to się jeszcze bardziej wzmoże? Jaki może być wpływ mocy z Jasności na świat, który jest jej dokładnym przeciwieństwem?
- Każde słoneczko w nadmiernej ilości szkodzi, zawsze to wiedziałam - mruknęłam. - A to w szczególności. Miałam tego przykład, kiedy moc Aeirana zrobiła się dzika zaraz po upłynięciu czasu przysięgi. Potem zresztą też... Trafił tu po śladach bogów Jasności, wiesz? Szukał ich.
- Dlaczego nie opowiedziałaś mu tego, co teraz mówisz nam? - zafrasowała się Vaneshka. - Może jakimś cudem zacząłby inaczej patrzeć na całą sytuację.
- Myślisz, że nie mówiłam? - prychnęła Aldrina. - Rzecz w tym, że on mnie nie bardzo słuchał. Myślę, że zbyt się przejmował kimś innym - uśmiechnęła się niespodziewanie. - A kiedy zaczynał słuchać, ja już nie miałam cierpliwości i kończyło się na kłótniach.
Słowo daję, brzmiała niemal rozsądnie, nie licząc może tego tonu rozpieszczonej księżniczki. Sporo się zmieniła od czasu, kiedy pragnęła połączyć DeNaNi z Ciemnością.
- Ty masz na niego dobry wpływ - zawyrokowała nagle. - Dziwne, nie przypuszczałam, że kiedykolwiek to powiem...
- Może jeśli ty z nim porozmawiasz... - przyłączyła się Vaneshka, ale ja tylko pokręciłam głową niepewnie. Znając nas oboje, pewnie przeszłoby do kłótni, potem do błyskawicznego pogodzenia, a problem pozostałby nierozwiązany.
- Nie ma szans, żeby mnie zabrał do tego waszego Refrenu - stwierdziła cierpko bogini. - Zanim przyjechałaś, ciągle mnie pilnował. Również na odległość.
- Teraz też?
- W tej chwili tak. Niemalże czuję tę pajęczynę, jaką wokół mnie splótł - przewróciła oczami. Nie mogłam się powstrzymać od śmiechu, gdy ta wizja stanęła mi przed oczami.
- No widzisz, mogę go zająć - zaproponowałam, łapiąc oddech. - A wtedy korzystaj z okazji i zwróć na siebie uwagę bogów z Refrenu. Najlepiej spektakularnie.
- O, to ja zajmę Ketrisa! - ucieszyła się Vaneshka. - On zawsze nosi Symbol Aldriny ze sobą.
- Szkoda, że na to wcześniej nie wpadłam - zmartwiła się bogini. - Już chyba tyle miałam okazji...
Kiedy to usłyszałam, atak śmiechu wrócił i chichotałam jeszcze w drodze do domu. Rzecz w tym, że nawet jeśli mówiłyśmy to pół żartem, Aldrina rzeczywiście zobaczyła w tym swoją szansę. Ha. Nie powiem, żeby mnie ta perspektywa zajmowania Aeirana martwiła, dziwi mnie tylko, że nie zsynchronizowałyśmy zegarków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz