1 V

Czy tamta rozmowa naprawdę tak wyglądała? Kiedy zasiadłam do jej zapisywania, poczułam, że mam pustkę w głowie... Czuję się wybita z rytmu, mam wrażenie, że wszystko wyglądało zupełnie inaczej - poza scenerią i paroma szczegółami. Na przykład mojej dyskusji z Devną nie neguję, może dlatego, że akurat własnych słów powinnam być pewna? Śmieszne, nie sądziłam, że kiedykolwiek będę sama dla siebie odniesieniem do rzeczywistości - zwłaszcza, że w wymiarach nadprzyrodzonych, takich jak Refren, nic nie jest do końca pewne. Ale też biorę pod uwagę, że nasza dyskusja była o przeznaczeniu, a taka prędzej czy później powinna się odbyć... Chociaż z kolei to się kłóci z moją opinią na temat " czy pisać o tym, co jest, czy o tym, co być powinno". Jeśli wybrałam tę drugą opcję, choćby i nieświadomie, jednak sama sobie przeczę. Nawet jeśli tylko w takich drobiazgach - w końcu można zaczynać od drobiazgów, a skończyć na próbach ulepszania światów według własnego widzimisię.
Czy lepiej jest przeszkadzać opowieściom, czy pozwalać, żeby się działy? Może wizyta w Refrenie spowodowała, że wracam do rozmyślania na ten temat, a może jedna z moich ulubionych książek, którą właśnie czytam ponownie, a która zawsze mnie niepokoi... Ale chyba pora odłożyć na bok refleksje, bo Lilly zaczyna mieć do mnie pretensje, że zamiast słuchać, co mi ma do powiedzenia, ciągle coś czytam (dziwne, ale nie przepada za fantasy), a jak nie, to piszę.

Przy okazji nadmienię jeszcze, że pozwoliłam, by kolejna opowieść przeszła mi koło nosa. Mianowicie Aeiran jednak zdecydował się wybadać jak się mają sprawy w Ciemności i pojechał tam razem z Aldriną. Nie wiem, co może z tego wyniknąć, ale chyba nie powinnam się za bardzo niepokoić, zwłaszcza, że raczej na Ciemności poprzestaną. Z Jasności za trudno wrócić...
Trochę szkoda, że Aeiran kategorycznie nakazał mi wracać do domu i tam bezpiecznie siedzieć, ale po moich ostatnich eskapadach w zasadzie mnie to nie dziwi. Zaskoczyło mnie za to, że wybrała się z nimi Nindë. Ale może jej po prostu nie doceniam? Znamy się na tyle długo, że powinnam wreszcie zacząć.

Oczywiście nie pojechałam do domu, tylko zostałam w DeNaNi, żeby odwiedzić srebrne smoki w Naith. Bądź co bądź, u Lilly jest absolutnie bezpiecznie (dla każdego, kto jest przyzwyczajony do charakterku jej babci). Chętnie skrzyknęłabym całą naszą szóstkę, ale pozostałe są w tej chwili nieuchwytne. Pewnie uda im się zebrać dopiero na moje urodziny, chyba, że Pai Pai postanowi wyprawić swoje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz