13 V

Czasem mam ochotę się zaszyć samotnie gdzieś, gdzie mnie nikt nie znajdzie, gdzieś z dala od czających się wszędzie opowieści, od własnych i cudzych problemów, tylko z moją herbatą, z książkami... Ze słuchawkami na uszach, z moim ulubionym gitarowym jazgotem. Daleko, na zawsze. I to jest, jak dla mnie, zupełnie normalna ochota.
Ale nie, nie na zawsze. Po pierwsze, szybko by mi się znudziło. Po drugie, jest Tenari. Po trzecie, są moi przyjaciele. Po czwarte, za bardzo za kimś w tej chwili tęsknię i być może to się przyczynia do mojego obecnego nastroju. Więc czuję, że jednak nie na zawsze i to też jest zupełnie normalne uczucie.
Widocznie odreagowuję pewne rzeczy na raty i jeszcze się to nie zakończyło. Poza tym jestem zmęczona. Nie tyle nawet natłokiem ostatnich wydarzeń, co robieniem - komu? - wyrzutów, że mogło być lepiej. Och, do licha! Gorzej też mogło być!
Jeszcze na chwilkę wyściubię nos ze swojej skorupy, żeby napisać do Vanny. Przyszła dzisiaj depesza od Lexa, żebym jej przekazała podziękowanie, bo osobiście się boi. I że też zamierza zaszyć się gdzieś, gdzie go jeszcze nie było. Już zakończył te swoje sprawy z Koroną, czymkolwiek była?
A siły - te fizyczne i psychiczne - pewnie zdążę odzyskać kiedy zakwitną akacje. Nie mogłabym przegapić kwitnienia akacji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz