4 V

- A widzisz, jednak się bałaś - skomentował Rigel, kiedy z ulgą uścisnęłam Tenariego.
Wróciłam do herbaciarni rano, ale oni byli tam przede mną. Czekali grzecznie.
- Miałam powody - nie mogłam nie wytknąć. - Zabrałeś go do świata, w którym END i Omega prowadzą jakieś swoje gierki. Specjalnie to zrobiłeś?
- Nie powinno mnie tam być - agent pokręcił głową, uśmiechając się lekko. - Nie spodziewali się mnie. Tym bardziej z przychówkiem.
- Reszta END-u się nie spodziewała, tak? - upewniłam się - Powiedzmy, że mnie to pociesza... Zrobię ci herbatę.
Poszłam do kuchni, próbując nie rozdeptać Strel. Kiedy parzyłam herbatę, Tenari cały czas fruwał obok, trzymając się mojego rękawa. I przekazując mi wizje z Wyspy Kheeraq, ze szczególnym uwzględnieniem wielkiej biblioteki.
- On jest coraz lepszy, jeśli taki laik jak ja może to stwierdzić - powiedziałam Rigelowi, stawiając filiżanki na stoliku. - Ale masz na niego zgubny wpływ. Uparcie się nie odzywa.
- To nie ja o tym decyduję - rozłożył ręce w przepraszającym geście.
- Ale dajesz mu przykład - mruknęłam. - Teraz, kiedy nie ma Xemedi-san, możesz się już bezpiecznie odzywać, prawda?
- Mógłbym - przyznał. - Ale odwykłem już dawno temu. A Tenari zacznie mówić kiedy będzie gotów, daj mu czas.
Spojrzałam pytająco na demoniątko, które uśmiechnęło się szeroko i pofrunęło zanurkować w Szafie.
- Rzeczywiście jest coraz lepszy - dobiegła do mnie myśl Rigela (jestem pewna, że do Tenariego nie dotarła). - Rzadko się zdarza, żeby takie dzieci... Ale tym bardziej trzeba go ostrożnie prowadzić.
- Empatą też chyba jest - szepnęłam na poły do siebie; w głębi ducha miałam nadzieję, że nie aż takim jak Geddwyn. - Jak myślisz, co z niego wyrośnie?
- Mógłbym poprosić Mirandę, żeby poszukała mu jakiejś przepowiedni. Ale nie sądzę, by właśnie o to ci chodziło - telepata spojrzał z chłodnym namysłem na demoniątko. - Jeśli jego zdolności nadal będą się tak rozwijać, może być zdolny do wielu rzeczy. Do dominowania umysłów. Do oddziaływania na emocje.
- Nawet nie mów mi o żadnym hipnotyzmie - zmarszczyłam brwi. - I ten wpływ na emocje... Znaczy, manipulowanie nimi?
Przez chwilę mi się przyglądał, jakby sobie coś przypominał.
- Miranda nazywa to "empatią w drugą stronę" - przyznał wreszcie. - A T'Surith mówi "trí chéil" - zamęt. Twierdzi, że można w ten sposób bardziej zniewolić drugą osobę niż oddziałując na jej umysł.
- Z naukowego punktu widzenia emocje też biorą początek w umyśle - zaznaczyłam mądrym tonem.
- Tym bardziej może być do tego zdolny...
Uczepiłam się jednak nadziei, że nigdy nie będzie tego chciał.

- To prawda, co mówił Rigel? - zapytałam później, kiedy Tenari siedział na moich kolanach z blokiem rysunkowym. - Że odezwiesz się, kiedy będziesz gotowy?
- Kiedy będzie trzeba - przypłynęło do mnie. - Wyobraźnia jest łatwiejsza.
- Oj, nie dla każdego - roześmiałam się. - Ale skoro tak uważasz... Chcesz cały czas iść na łatwiznę?
- Jeśli mam dwie drogi, które prowadzą do tych samych drzwi, to czemu mam wybrać trudną? - posłał mi spojrzenie pełne niewinności. Jak Xemedi-san.
- Czy ja wiem... Dla wyzwania? - potargałam mu czuprynę. - Nie powiesz mi, że nie lubisz wyzwań.
Zamyślił się intensywnie.
- Tamta ciocia też o to pytała - przekazał po chwili.
- Jaka ciocia? Ktoś z Ogrodu?
- Stamtąd, gdzie byliśmy jeszcze przed Ogrodem - Tenari pokręcił głową. - I mówiła jeszcze, że jestem małym przystojniakiem.
- No dobrze, ale kto to taki?
- Nie wiem, słyszeliśmy ją tylko przez telefon.
- A...ha. Rozmawiała z wami przez telefon - pokiwałam powoli głową. - A mogę wiedzieć w jaki sposób wy z nią rozmawialiście?
- Tak jak zawsze - żachnął się.
- I ona was słyszała?
- Skoro odpowiadała, to słyszała - stwierdził rozsądnie, po czym sięgnął po zieloną kredkę. Rysował drzewa otaczające wieżę, której czubek otaczała kolorowa obręcz. Wieża stała na unoszącej się w powietrzu wyspie.
- Widziałam już tę wyspę - rzekłam cicho. - Tam też dotarłeś?
- To Wyspa Hayido - brzmiała odpowiedź. - Tam jest dużo dzieci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz