*

Zafrapowała mnie możliwość wyprawy w świat i przyjrzenia się zachodzącym w nim zmianom, ale nie mam jeszcze ostatecznej pewności. Kto wie, czy właśnie tutaj nie będzie się działo więcej niż gdzie indziej? Pytanie tylko, kiedy – i pod jakim względem.

Siedziałam spokojnie jak tylko mogłam, podczas kiedy Sheril układała mi włosy. Jeśli chodzi o wybór fryzury, nie była tak bezlitosna jak kiedyś Geddwyn, ale już samo czesanie to była męka. Wreszcie upięła mi włosy w koronę, czego i tak nie było widać, bo zaraz owinęła mi głowę cienkim welonem.
- Będę wyglądać jak zakonnica – prychnęłam.
- Nikt nie będzie cię o to podejrzewał, zwłaszcza, że będę wyglądać podobnie – skwitowała Sheril z rzadkim dla niej rozbawieniem. Faktycznie, miałyśmy nawet suknie tej samej szarobłękitnej barwy, choć innego kroju.
- No dobra, będziemy wyglądać jak dwie zakonnice. Naprawdę sądzisz, że lepiej się zintegruję z otoczeniem, jeśli będę się tak ubierać? Nie będą mnie nazywać cudzoziemką-profanatorką?
- Adelin być może – wzruszyła ramionami Sheril. – Ale czy aż tak cię to martwi? Jeśli chcesz zgłębić tajemnice tych ziem, musisz się łapać wszystkich możliwych środków. Zawsze tak było.
- A nie możesz mi po prostu czegoś opowiedzieć? – zirytowałam się.
- To nie są tak naprawdę moje opowieści. Zwykle byłam tylko obserwatorką.
Drzwi komnaty zaskrzypiały i wszedł Aeiran, zamyślony i jakby zaniepokojony.
- Będziecie mieć gości – odezwał się, na co Sheril wreszcie oderwała się od mojej głowy.
- Wiem o tym – powiedziała – ale nie sądziłam, że tak prędko.
- Spieszą się jakby ścigały ich sfory piekielne.
- Może rzeczywiście tak jest?
- Nie tym razem. Wyczułbym to – pokręcił głową. – Niedługo tu dotrą.
I rzeczywiście, nie minęło wiele czasu, a rozległ się fałszywy dźwięk trąb i okrzyki: „Najwyższa Królowa! Najwyższa Królowa!”. Poderwałam się, zaciekawiona i gotowa wyjść i zobaczyć.
Wołano, trąbiono z murów, robiąc taki hałas, że z pewnością wszyscy w zamku jak najprędzej biegli na dziedziniec, byle tylko ta kakofonia ucichła. My też ruszyliśmy na dół, a Sheril w pośpiechu narzuciła sobie na głowę taki sam welon jak mój, przez co faktycznie wyglądałyśmy jak z jednego klasztoru. Tylko Tenari został na górze; wolał przyglądać się z okna, a widok miał niezły.
Na dziedzińcu były już Ragnell i Oglamar ze swoimi dworkami i niewielką obstawą, natomiast Adelin przybiegła jako ostatnia. Zamkowi strażnicy ustawili się po obu stronach bramy, jak niewyrośnięte drzewka w alei, wyciągając miecze do salutu. Trąby wreszcie umilkły i na dziedziniec wjechali zbrojni, a jeden z nich trzymał sztandar z wizerunkiem złocistego ptaka. Za nimi pojawiła się sama Najwyższa Królowa, na białym koniu i z dwoma niezmiernie efektownymi młodzieńcami u boku. Pochód zamykała lektyka osłonięta ciemnym materiałem i jeszcze kilku rycerzy, którzy sprawiali wrażenie, że chętnie by stąd zaraz odjechali.
Adelin wystąpiła do przodu i przemówiła, dygając nisko:
- Witam was w Kamelliardzie, królowo Angharad, panie Gilbercie i panie Andrecie. – Na te słowa obaj towarzysze królowej uśmiechnęli się – choć w zupełnie różny sposób – a ona sama niepewnie zsiadła z konia i zbliżyła się do młodej księżniczki. Jej ciemnozłote włosy wymykały się spod jasnego welonu; delikatna uroda i wiek równie trudny do określenia jak u Sheril czyniły z niej istotę podobną aniołom.
- Dziękuję za miłe przyjęcie, księżniczko – powiedziała ciepło. – Pewnie ciężko byłoby ci samej na zamku. Słyszałam, że nawet twoja siostra, pani Luned, dała się skusić wojaczce i wyruszyła w męskim przebraniu z waszymi wojskami.
- Ależ… Myślałam, że nikt poza naszym ojcem nie był tego świadom!
- On jednak chwalił się tym memu małżonkowi – ciągnęła królowa Angharad. – Ciebie zaś nazwali ostatnią ostoją dla przerażonych.
- Nie mogło chodzić o mnie, tylko o tę krainę. Jest ona tak ponura, że nawet siły mroku jej nie chcą – westchnęła smutno Adelin.
- Powinniśmy zatem być im za to wdzięczni – wtrącił wesoło melodyjny głos dobiegający z lektyki. Królowa uśmiechnęła się półgębkiem i spojrzała w tamtą stronę.
- Proszę do nas, pani minstrelko!
- O nie, jeszcze nie mogę – zaprotestowała tamta. – Bez mojego śpiewu nigdy z powrotem nie zaśnie.
- Czy masz zamiar pozostać tam do końca życia? – zdenerwowała się nagle królowa. – Masz także inne obowiązki poza tymi, które zlecił ci Belinus! A ta… Ta osoba już niczym nam nie zagrozi!
- Tak twierdzisz, wasza wysokość, ale skąd możesz wiedzieć, czy mrok, z którym się zetknęła, nie mógł…
- Wiem dokładnie tyle, ile trzeba o jej związku z ciemnymi mocami – ucięła Angharad. – Dość tych sprzeciwów, pani Ettard.
Minstrelka nie odpowiedziała, być może nadal nie chcąc wyjść. Stało się jednak coś nieoczekiwanego: Aeiran podszedł do lektyki, odgarnął zasłonę i zajrzał do środka, wyciągając rękę do znajdującej się tam osoby. Po chwili zdjął swój płaszcz i owinął nim wyciągniętą stamtąd drobną postać; nie poruszała się ani nie wydała żadnego dźwięku, nawet nie widziałam jej twarzy. Przez zebraną gromadkę przeszedł szmer niepokoju.
- Dokąd ją zanieść? – zwrócił się Aeiran do Adelin.
- N-na najwyższe piętro wieży – wyjąkała w popłochu. – Jest tam nieużywana komnata, przeznaczona specjalnie…
Kiwnął głową, nie pytając o więcej; zdążył już dokładnie rozejrzeć się po zamku. Dopiero kiedy zniknął w jego murach, z lektyki wyszła oszołomiona minstrelka w bryczesach i znoszonym kaftanie. Niezbyt długie ciemnorude włosy opadały jej na twarz, kiedy wbijała wzrok w ziemię i przyciskała do siebie sporą harfę.
Najwyższa Królowa rzuciła jej ostre spojrzenie, ale kiedy zwracała się do Adelin, jej oblicze złagodniało.
- Cieszę się, że i tobie wciąż pozostał ktoś z głową na karku – powiedziała, na co młodziutka dama wyraźnie się spłoszyła.
- Ale to nie jest mój podwładny, moja pani i królowo – sprostowała. – Przyjechał tutaj wraz z panią z Eskalotu.
Dopiero teraz królowa zwróciła uwagę na pozostałe damy – przywitała się z nimi, ale na Sheril spoglądała w milczeniu, długo i badawczo. Był jeszcze ktoś, kto się jej przyglądał, ale z widocznym niepokojem – złotowłosy chłopiec w jasnej zbroi. Śliczny jak z obrazka, mógł być najwyżej w wieku Adelin, a już dano mu miecz do ręki… Drugi z towarzyszy królowej, o kilka lat starszy młodzieniec o ostrych rysach i czarnych lokach związanych z tyłu, odwracał wzrok ku drzwiom, w których zniknęła tajemnicza pasażerka lektyki.
- Długo cię nie było – rzekła chłodno Angharad.
- Miałaś ze mną do czynienia zbyt krótko, by za mną tęsknić – odparła tym samym tonem Sheril, po czym skłoniła głowę. – Wasza wysokość.
Przez chwilę mierzyły się wzrokiem, obie piękne i jasnowłose, a pozostałe damy patrzyły na nie tak, jak ktoś z nowego pokolenia, kiedy słucha opowieści poprzedniego i nie bardzo może w nie uwierzyć.
- Pani Adelin, czy zechcesz wskazać mi moją komnatę? – królowa wreszcie przerwała ten cichy pojedynek. – Pani minstrelko, możesz zamieszkać w wieży i być przy n i e j, jeśli tak wolisz. Powiedziawszy to, odeszła w towarzystwie młodszej damy. Zmieszana harfistka rozglądała się wkoło, dopóki nie podeszła do niej Ragnell z życzliwym uśmiechem.
- Proszę, pokaż mi tę komnatę w wieży – odezwała się żałośnie Ettard. Jakoś tak się stało, że i ja prędko do nich dołączyłam, ale nie spodziewałam się, że zrobi to ten czarnowłosy chłopak z półksiężycem na szyi. We czworo poszliśmy na górę, do pokoju z dala od innych. Aeiran stał przy drzwiach, jakby na nas czekał.
- Ty możesz tam wejść – powiedział młodzieńcowi, który do tej pory ani się nie odezwał, ani w żaden sposób nie wyjaśnił, po co z nami idzie. – Ty też – dodał po namyśle, zwacając się do minstrelki.
Oboje wpadli do komnatki, zatrzasnęli drzwi i tyle ich było. Mogliśmy udać się z powrotem na dół, ale na dziedzińcu była już tylko Sheril, stojąca ramię w ramię z tym złotowłosym aniołkiem przebranym za rycerza. Nie patrzyli na siebie, ale rozmawiali, o ile można to było nazwać rozmową.
- W takim razie czego ode mnie oczekujesz? – zapytała spokojnie Sheril.
- Czego ja oczekuję? – głos chłopaka drżał. – Po tych wszystkich latach, pani, miałbym nagle czegoś oczekiwać?
Umilkł, kiedy nas zobaczył, a potem odszedł zamaszystym krokiem, kopiąc po drodze kamień.
Nie było sensu wypytywać Sheril, przynajmniej na razie, ale miałam nadzieję, że chociaż od Aeirana się czegoś dowiem – tymczasem natrafiłam na mur milczenia, nawet jak na niego niezwykły. Nie dało się go wyrwać z zamyślenia, za to sprawiał wrażenie kogoś, kto za wszelką cenę pragnie zgłębić tajemnicę. Nie pierwszy to raz, a wszystkie poprzednie nie prowadziły do niczego miłego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz