*

- Zmężniał jakby? Czy tylko nie pamiętam jak wyglądał?
- Mniej kolorowy jest, rzekłabym...
Po prostu nie mógł się nie zbudzić i nie słyszeć jak go obgadujemy. Tyle że zamiast dać znak, że już nie śpi, krzywił się tylko co chwilę.
- Ja cię podziwiam - zwróciłam się do niego serdecznie. - Znosisz ten gwar nad swoją osobą i nawet się nie odezwiesz.
- Znałem kiedyś kogoś o twoim głosie - odpowiedział zamyślonym tonem. - A skoro go słyszę z powrotem, chciałbym się tym nacieszyć. Choćby we śnie.
- Otwórz oczy, dźwiękmistrzu, a zobaczysz, że to nie sen - rzekł Aeiran cierpko i zaraz pociągnęłam go mocno za rękaw, żeby przypadkiem nie dodał "tylko koszmar" czy czegoś w tym rodzaju. A może byłam zanadto przezorna?
- ...Tylko koszmar? - dopowiedział półelf niepewnie, a ja omal nie przewróciłam się ze śmiechu. - Co jest, cała moja przeszłość mnie ściga?
- Ketris, złotko - uśmiechnęłam się szeroko, siadając obok niego. - Czy ja cię mam uszczypnąć, czy uściskać, żebyś uwierzył, że to jawa?
- Pewnie, że uściskać! - on również się uśmiechnął, ale nie otworzył oczu.
- No to siadaj.
Spełnił moje życzenie i... No cóż, ja również mogłam się wtedy upewnić już zupełnie, że nie mam żadnych zwidów.
- Zaraz mi połamiesz żebra - oznajmił z rozbrajającą szczerością. - Czy mogę powiedzieć, że miło cię nie widzieć?
- Brzmi to dość dwuznacznie - prychnęłam i w tej samej chwili usłyszałam jak Clayd mówi coś uspokajająco do Aeirana, a Vanny chichocze. - Może lepiej na mnie popatrz?
- Sęk w tym, że nie mogę otworzyć oczu - Ketris pokręcił głową. - Zafundowali mi taką małą klątwę, żebym przypadkiem nie znalazł wyjścia i się nie ulotnił.
- Kto ci zafundował klątwę? - zapytał Clayd. - Ktoś jednak się tutaj kręci?
- Są dwie osoby - wyjaśnił bard. - Czarodziej i kobieta, która chyba zajmuje się zaglądaniem w umysły. Widywałem ich w mieście... Przedtem.
- Przed czym? - chciała wiedzieć Vanny. - I w ogóle dlaczego tu siedzimy zamiast się wynieść zanim nas nakryją?
- Właśnie, dlaczego? - uśmiechnął się nie bez złośliwości Ketris. - Pocieszę was, że gdyby tu byli, już dawno by was nakryli.
- Więc kto nas tu ściągnął?! Zaczynam się w tym gubić...
- Ta maszyna wydobywała z ciebie muzykę, prawda? - wtrąciłam. - Po co?
- Pytałem tamtych, wyobraź sobie - odpowiedział bard. - A oni na to, że im po nic. Ale nie jesteśmy tu jedynymi "gośćmi"... Trzymają tu jeszcze jedną dziewczynę.
- Też nie wiedzą po co?
- Tego nie wiem, spytajcie ją sami. Jest chyba gdzieś na najwyższym piętrze.
- No to nie ma co się zastanawiać - roześmiał się Clayd. - Skoro nikt nas stąd nie wygania, rozejrzyjmy się jeszcze.
Aeiran wzruszył ramionami, a Vanny skinęła głową i obie ujęłyśmy Ketrisa pod ręce. Niby utyskiwał, że nie jest niedołężnym staruszkiem, ale sprawiał wrażenie zadowolonego.

Jeszcze więcej drzwi, których nie dają się otworzyć. Ketris wyjaśnił, że pozostają zamknięte nawet dla tych dwojga, którzy go schwytali - jeśli zaś jakiś pokój jest otwarty, znaczy to, że mogą tam wchodzić. Czyli powinien tu być jeszcze ktoś, kogo oni słuchają... Dlaczego w takim razie nie przewidział, że może się tu dostać ktoś niepowołany?
Jedyne otwarte drzwi na najwyższym (sama nie wiem którym, ale wolałam się nie zastanawiać) piętrze były przezroczyste. Za nimi znajdowała się skomplikowana aparatura, taka wielka, z mnóstwem guzików i kolorowych lampek - wyglądała jak z czasów gdy komputery nie były jeszcze niewielkie i poręczne. To właśnie tam była dziewczyna, o której mówił Ketris. Drobna, krótkowłosa blondyneczka leżała na czymś, co przypominało stół operacyjny, oplątana przewodami. Na czarnym ekraniku pojawiały się coraz to nowe wzory i inne dziwne szlaczki, ale nie mnie próbować je rozszyfrowywać. Byłam za to zaskoczona zachowaniem Clayda - podszedł do leżącej jak zahipnotyzowany, delikatnie ujął jej twarz w dłonie i coś cicho powiedział. Nawet nie drgnęła, ale kiedy Clayd się do nas odwrócił, w jego spojrzeniu była wściekła determinacja.
- Zabieramy ją stąd.
- A wiesz jak ją wyplątać z tych kabli? - zapytała sceptycznie Vanny. - To może jej nie wyjść na dobre... Zresztą i tak wygląda jakby nie żyła.
- Zależy jak na to patrzeć - odpowiedział, a potem bez ceregieli pozrywał z dziewczyny przewody. Nic na sobie nie miała, więc zarzucił na nią swoją kurtkę. A potem nastąpiło przedstawienie.
W jednej chwili cała maszyneria jakby oszalała. Zaczęła migotać, trzeszczeć, wyć tak głośno, że nie słyszałam własnych myśli. Trochę się uspokoiło, gdy zamknęły się drzwi, ale to nas specjalnie nie pocieszyło. Szczegółnie, że z dołu dało się słyszeć rytmiczne dudnienie... Jakby marsz.
- Specjalnie się nie zastanawiałeś, co robisz, nie? - zwróciłam się słodko do Clayda.
- Rozwalamy czy się teleportujemy? - zapytała mnie Vanny, a ja mogłam tylko spojrzeć pytająco na Aeirana. Teleportacja na mój sposób raczej by się tu nie przydała, ale czarna dziura...? Uchwycił mój wzrok i skinął głową.
I wtedy właśnie w pokoju pojawiły się dwa rozbrykane rumaki, rozglądając się dokoła.
- A widzisz! - zawołała triumfalnie Nindë. - Mówiłeś, że nie potrafię ich znaleźć, i co? I co?
- Podpuszczałem cię - prychnął Rob Roy. - Wcale nie musiałaś nas ściągać w tak zagracone miejsce.
Ja i Vanny parsknęłyśmy śmiechem, choć to chyba nie był czas po temu.
- No to chyba mamy problem z głowy - Clayd wziął na ręce nasze znalezisko i dosiadł wciąż prychającego Rob Roya. - Do miasta - rzucił i tyle ich było. Vanny, chcąc nie chcąc, wskoczyła na Nindë i wciągnęła na nią Ketrisa, a co do nas... Cóż, czarna dziura się przydała. Ciekawe jak wielką demolkę po sobie zostawiła, bo się nie przyglądałam.
Znaleźliśmy się znowu w parku, gdzie ze stoickim spokojem stał No Doubt, który pewnie szczypałby trawę, gdyby tylko jakaś była.
- Jak tu cicho - odezwał się Ketris. - Jak teraz wygląda miasto?
- Jest opuszczone - odpowiedziałam. - Mieszkasz gdzieś tutaj?
- Wynajmowałem pokój u pewnej kobiety. Dalibyście radę tam dojechać, gdybym wam powiedział którędy? Muszę się gdzieś przespać.
- Dopiero co spałeś - zauważyła Vanny.
- Ale to nie był normalny, zdrowy sen - skrzywił się bard. - A jeśli dom też będzie opuszczony, też będziecie mogli odpocząć.
Nie było rady, wsiedliśmy z Aeiranem na No Doubta i zaczęło się poszukiwanie na ślepo.
Trochę pobłądziliśmy, ale mniej niż się spodziewałam.

Dom, w którym mieszkał Ketris, okazał się niewielką kamieniczką, a po tych uroczych miejscach, które zwiedziliśmy w tym świecie, był całkiem normalny i miły. Faktycznie, mogliśmy się panoszyć gdzie chcieliśmy, skoro nie było śladu zarówno po właścicielce, jak i po innych lokatorach. Bard natychmiast poszedł spać, zaś anonimowa dziewczyna została położona na pierwszej napotkanej kanapie. Przy okazji postanowiłam znaleźć jej w swojej torbie coś do ubrania, choć niekoniecznie zgadzałyśmy się wzrostem... Moja torba, choć daleko jej pod tym względem do Szafy, mieści w sobie zadziwiająco sporo i przy okazji odkryłam w niej dwie paczki herbaty. Wydałam z siebie stęskniony pisk, bo kiedy ja ostatnio piłam herbatę? Jeszcze przed rozpoczęciem wyprawy? Toż to więcej niż mogę znieść!
Dziewczyna nadal sprawiała wrażenie nieżywej, ale Clayd siedział przy niej z uporem godnym podziwu i coś do niej mówił - zaklinał? odklinał? - starając się nie pokazywać po sobie zdenerwowania. I w końcu, w końcu przyniosło to efekty. Dziewczyna podniosła powieki i spojrzała przed siebie dość nieprzytomnie. Gdyby nie to, że Clayd nie pozwalał jej urwać kontaktu wzrokowego, pewnie zamknęłaby oczy i z powrotem straciła świadomość.
- Seaíne'an, ath deolienn - powiedział. - Nie śpij już. Masz jakieś imię?
- 'Nia'ngúin 'Tha Áie'ví'eann - odpowiedziała również w Starej Mowie. Mówiła cicho, łapczywie chwytając powietrze, jakby odzywała się pierwszy raz w życiu.
- Oby słońce zawsze ci świeciło - uśmiechnął się, dotykając dłonią jej policzka. Chwyciła tę dłoń - szybko, kurczowo, wbijając w nią paznokcie - i chyba sama się zdziwiła tym, co zrobiła. Nawet się tym nie przejął.
- Nie jesteś przemawiającym - wykrztusiła. - Nie jesteś kapłanem. Jesteś taki jak ja, prawda? Tobie też to zrobili?! Też nic nie czujesz?!
Nagle zaczęła płakać, nie przestając gorączkowo chwytać oddechu. Mrugała powiekami, połykała łzy, dławiła się nimi.
- Ćśśś, malutka - Clayd mocno przytulił dziewczynę, głaszcząc ją po włosach. - Już nikt nie zrobi ci krzywdy. Już nikt.
Bez słowa skinęłam na Aeirana i Vanny, którzy stali jak sparaliżowani (czy ja przedtem też tak stałam?) i poszliśmy znaleźć kuchnię i jakiś czajnik.
- Chyba czeka nas naprawdę długa rozmowa - stwierdziła moja kuzynka złowieszczym tonem, siadając przy stole.
- Nie da się ukryć - zabrałam się za parzenie herbaty. - Tylko niech najpierw Ketris się obudzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz