*

Zdawałam sobie sprawę, że zmieniając domenę, zmieniam również prędkość upływu czasu, ale miałam nadzieję, że nie zabawię tam zbyt długo. Tego by brakowało, żebym się spóźniła na wycieczkę, którą sama organizuję...
Zawieszone w międzysferze miejsce miało wielką, gościnnie otwartą bramę. Widniał na niej ciąg wymyślnych, starożytnych znaków, których znaczenia faktycznie nie dało się przetłumaczyć inaczej niż na "poznawalnię" właśnie. Nikt się nie sprzeciwiał mojemu wejściu do środka, bo też nikt bramy nie pilnował. Ale po chwili marszu pośród rozkwitających właśnie drzew wyrósł przede mną niewielki budynek w jasnych kolorach. Wybiegł z niego jakiś człowiek... Nie, nie człowiek. Miał wydłużone uszy, czerwone oczy i nazywał się Haett Dann Kiell, czyli mówiąc w skrócie, był vlexinem. Tyle że ta rasa jest raczej bojowa, podczas gdy on wyglądał na spokojnego intelektualistę... Pierwsze, co zrobił, to rzucił się w moim kierunku i jął przepraszać za Maeve. Najwyraźniej dobrze wiedział kim jestem i spodziewał się mojego przybycia. Mówił, że Maeve przywiozła tu demoniątko pod wpływem impulsu i nie umiał jej odmówić.
- Bo ona jest przecież tak wzruszająco spontaniczna - tłumaczył, a ja zachodziłam w głowę czy na pewno mowa o tej samej osobie. A jednak...

Ponieważ doszłam do wniosku, że ten jeden budyneczek i parę drzew robi jednak za małe wrażenie, poprosiłam Haetta - jak się okazało, jednego z założycieli - o pokazanie mi całej Poznawalni i oczywiście Tenariego. Zgodził się z miłą chęcią i zaczęłam się zastanawiać czy wszyscy tutaj są tacy uprzejmi. O ile są jacyś "wszyscy", bo trochę tu pusto... Prawda okazała się taka, że z budynku odchodziły korytarze międzywymiarowe do rozmaitych miejsc, to trochę jak z drzwiami do stref pór roku w Teevine.
- Co takiego się tutaj poznaje? - byłam ciekawa.
- To zależy, co się pragnie poznać - wyjaśniał Haett. - Życie. Możliwości. Siebie. Innych.
Jak to mówiła Renê? Skrzyżowanie szkółki z placem zabaw? Ja bym dodała do tego jeszcze sanatorium, farmę piękności i siedzibę jakiegoś duchowego guru. Tam naprawdę k a ż d y mógł przybyć i znaleźć coś dla siebie, nauczyć się czegoś nowego. I kto wie, może i ja... Kiedyś? Gdy będę już zmęczona życiami?

Gdy spotkałam się z Maeve, była odrobinkę skruszona. I rumieniła się jak nieśmiały podlotek. Dziwny to był widok.
- Czy ty też odbywasz tutaj kurs p o z n a w a n i a? - zapytałam na wstępie.
- A dlaczego nie? - starała się brzmieć pewnie, ale poza domem nie do końca jej to wychodziło. - Wszyscy zawsze widzieli we mnie matkę-ziemię, żywicielkę i opiekunkę. Teraz chcę być ziemią, która się budzi na wiosnę.
Nie przypomniałam, że jest zima, bo tę porę roku zostawiłyśmy za sobą, w Domenie Promienistych. Właściwie to Maeve miała rację, że chciała raz zaszaleć, ale trudno mi się było przyzwyczaić to takiego jej wydania. Może sprawił to brak rodzeństwa w pobliżu i to, że nie miała kim komenderować? A może naprawdę serdeczne relacje z Haettem? Ależ Tiley by się śmiał. A Geddwyn by klaskał.
- Ten-chan faktycznie nie chce wracać?
- Bardzo mu się tu podoba - przyznała. - Ale i tak miałam cię prosić o przybycie. Z powodu, o którym wcześniej pisałam... Wiesz?
- Wiem - przybrałam ponury ton. - Chcą mu zrobić pranie mózgu.
- Akurat! - naburmuszył się Haett. - Nie wyrabiaj sobie o nas takiej negatywnej opinii, dobrze?
- Gdybym miała nabrać złego zdania o Poznawalni, dawno bym to zrobiła - prychnęłam, starając się nie pamiętać o jej powiązaniu z Van Hoen. Które zresztą dotąd nie zostało wyjaśnione.
- Akurat przebywa u nas największy psionik z możliwych - referował podekscytowany Haett. - W zasadzie sam twierdzi, że jako poznający raczej niż nauczyciel, ale... Obserwuje niektóre osoby i ciekawi go twój wychowanek. Ale bardzo chciałby z tobą się skonsultować.
- Jak to miło - westchnęłam. - Pogadam z nim, jeśli mi go pokażecie.
A potem wróciłam do zwiedzania tego imponującego kompleksu wymiarów. Nie opiszę, bo brak mi słów, ale muszę się dowiedzieć, kto to wszystko właściwie stworzył... Tyle że dowiadywanie się mogłoby mi zająć za dużo czasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz