20 XI

Wędrowiec przyszedł niespodziewanie. Czyjekolwiek przybycie do Białej Symfonii wywołałoby zaskoczenie wśród jej mieszkańców, lecz ten wzbudził również podejrzliwość. Jego lekkie odzienie i dobytek składający się tylko z niewielkiego zawiniątka przekonały wszystkie zebrane śniegutki, że mają do czynienia z szaleńcem. Ludzie przy zdrowych zmysłach nie wybierali się w taką drogę bez odpowiedniego ekwipunku, nie przy swej niskiej odporności na mróz. W dodatku ten przyszedł znikąd.
- Wędruję z południa - oznajmił, co jednoznacznie wskazywało, że ma nie po kolei w głowie. Każdy przecież wie, że na południu nic nie ma. Niezdecydowane śniegutki spoglądały na siebie, dźwięcznie trzepocząc skrzydełkami, a tymczasem on po prostu usiadł sobie pod kolumną, wyjął z tobołka chleb i posilił się, nie zważając na to, że może przymarznąć do białego kamienia.
- A dokąd to się wybierasz? - zapytała wreszcie najśmielsza śniegutka.
- Do Wietrznego Miasta Liry - odpowiedział wędrowiec, nagle uśmiechając się z zachwytem, jakby tknęło go naprawdę piękne wspomnienie.
- Co? Gdzie? - mieszkańcy Białej Symfonii zaczęli szeptać jeden przez drugiego. - Cóż to za miejsce, którego nie znamy? Gdzie się znajduje?
- Gdybym wiedział, pewnie już dawno bym tam był - stwierdził niefrasobliwie przybysz, z ustami pełnymi jedzenia. - Myślę, że zahaczę jeszcze o zamek Nadzieja, gdziekolwiek go znajdę, albo o którąś z siedzib żywiołów i tam zapytam o drogę.
Śniegutki słuchały go z otwartymi ustami, zastanawiając się czy świat przypadkiem nie jest o wiele większy niż zawsze sądziły. A kiedy skończył posiłek, wstał bez większych przeszkód i rozejrzał się po dziedzińcu.
- Miło było tu zajrzeć - powiedział na pożegnanie. - Pozdrówcie ode mnie księżniczkę, kiedy się obudzi. To powiedziawszy odszedł, a kiedy zniknął śniegutkom z oczu, rozszalała się zamieć.


Ten właśnie tekst pokazała mi Djellia, zaraz po moim przyjeździe na Rozdroże. Wykwitł eleganckim granatowym drukiem na jednej z początkowych stron mojej pustej książki, tuż przed sceną mojego powrotu.
- Chyba nie muszę mówić, że ja tego nie napisałam - skomentowałam to, zupełnie skołowana.
- Oczywiście, że nie - prychnął Ellil. - Znaleźliśmy to przedwczoraj i Djel uznała, że to doskonała okazja, żeby rozpocząć wycieczkę po twoich światach.
- Nie powiem, kto dostał kręćka na sam widok przymiotnika "wietrzne" - dziewczyna spojrzała na niego z pobłażliwym rozbawieniem.
- Tak czy inaczej, wyruszamy jak najszybciej - bóg wiatru puścił jej słowa mimo uszu. - Tutaj już się nasiedzieliśmy. Andrea zdążyła uszyć Djel już chyba z pięć sukienek, a jej zadzierający nosa facet ciągle łypie na nas podejrzliwie. Zwłaszcza od kiedy twoja kuzynka wraz z dzieciakami wyjechała.
- Powiedziała, że wiesz, gdzie ją znaleźć - dodała Djellia, krztusząc się od tłumionego śmiechu. Nie wiedzieć dlaczego, zareagowała tak na wzmiankę o podejrzliwym łypaniu Ricka.
Jeszcze raz przebiegłam wzrokiem po tekście - nie mogłam zaprzeczyć, że mnie zaintrygował. Że nigdy nie słyszałam o czymś takim jak Wietrzne Miasto Lira, to już inna sprawa.
- Ja akurat wiem, dokąd chcę się udać - mruknęłam. - Możecie najwyżej jechać ze mną. Sami w obcej domenie się tylko zgubicie.
- Ja się nie zgubię! - zaprotestowała Djellia. - Nauczyłam się rozkładu światów już prawie na pamięć, słowo daję!
To mi przypomniało, że miałam rzucić okiem na miniaturę. Przyznam, że trochę obawiałam się tego widoku, ale z drugiej strony Aeiran, który przecież ją stworzył, wiedziałby dobrze o jakichkolwiek zmianach i dałby mi znać. Tak mi się przynajmniej wydaje.
Poprosiłam Djellię, żeby przyniosła pudełeczko, a następnie otworzyłam je powoli. Zobaczyłam Domenę Promienistych, na pierwszy rzut oka niezmienioną, ale też nie było na razie drugiego rzutu. A to z tej przyczyny, że moją uwagę przykuło coś, co rozpościerało się wzdłuż zachodniej granicy, za którą powinna być Srebrna Domena. Tymczasem była tam poszarpana smuga o barwie i konsystencji dymu.
- To wygląda jak Szare Światy - powiedziałam głucho. Nie wiem, skąd byłam tego taka pewna, skoro nigdy tam nie byłam - po prostu wiedza sama wskoczyła mi do głowy. Co nie wyjaśniało, jakim cudem dzika strefa z Domeny Lustrzanej znalazła się w tej rzeczywistości...
- Wcześniej u was takich nie było? - zapytał ostrożnie Ellil. Pozostało mi tylko bez słowa pokręcić głową.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz