16 XI

- Czego ona od ciebie chciała? - przypominało mi się nieopatrznie w najczulszym, najbardziej harmonijnym momencie. Może i pełno takich w ostatnich dniach, ale każdy jest skarbem.
Aeiran oderwał wzrok od nieba za oknem i spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Kto taki?
- Czarno-biała paskuda - mruknęłam, żałując, że w ogóle wyciągnęłam ten temat na wierzch.
Zamyślił się na chwilę, wreszcie pokręcił głową.
- Nie jestem pewien - stwierdził, marszcząc brwi. - Niespecjalnie zwracałem uwagę na jej istnienie... Co cię tak śmieszy?
- Sama nie wiem - wykrztusiłam, chichocząc do utraty tchu. Najwyraźniej nawet boginie muszą czasem zabiegać o czyjąś uwagę, tylko akurat ta bogini wybrała sobie dość kiepski obiekt... Ciekawe, czy już zdała sobie z tego sprawę. Teraz, odreagowując bójkę z rywalką, miała pewnie sporo czasu na zastanowienie się nad sobą.
Słońce zachodziło, a ja miałam coraz większą ochotę na spacer. Doszłam do wniosku, że większą część czasu spędzonego tutaj zajmuje nam stanie przy oknie i podziwianie zachodów albo wschodów słońca, jak gdyby trwały one z pół dnia albo i więcej. Pozostałe chwile upływały na paleniu świec, piciu herbaty i ogólnie cieszeniu się wzajemną bliskością. Iluż ludzi uznałoby to za niewystarczające i nie dość głębokie, za marnowanie tak czasu, jak i uczuć? Może kluczowy jest fakt, że nie-ludzie mogą sobie żyć inaczej, a może po prostu ładujemy akumulatory przed czymś, co ma się jeszcze wydarzyć, a wtedy zatęsknimy za powrotem do tego spokoju.
- O, właśnie - skoro już zaczęłam drążyć trudne tematy, mogłam równie dobrze zapytać: - Co robiłeś, kiedy mnie nie było? Ketris powiada, że na długo zniknąłeś gdzieś w światach.
I tym razem odpowiedziała mi pełna namysłu cisza, ale już dłuższa i miałam wrażenie, że sekundy się rozciągają.
- Bez wykrętów proszę - ponagliłam go cicho. - Martwię się, wiesz?
- Usiłuję sobie przypomnieć - powiedział Aeiran powoli. - Po tym, jak cię nie zastałem, krążyłem po wielu światach. Wiedziałem, że nie ma sensu cię szukać, więc chciałem zabić w ten sposób czas do twojego powrotu. Nie sądziłem tylko, że tyle trzeba będzie na niego czekać.
- Tak jak wtedy, kiedy zostałeś uwolniony przez Ketrisa - szepnęłam - i przemykałeś przez tyle światów bez poświęcania im uwagi, bez zapamiętywania? Dopóki nie wróciłeś do DeNaNi... Bez celu.
- Bez celu - zgodził się. - Tylko wtedy trwało to prawie cztery lata. Teraz nie miałem już tyle cierpliwości.
- Czuję się winna - westchnęłam. - Nie podoba mi się to wrażenie, że beze mnie nie masz się czego trzymać.
- Nie pochlebiaj sobie - odparł z lekkim uśmiechem. Miał na tyle dobry humor, że mogło go starczyć dla nas obojga. - To, że jesteś w czołówce moich zainteresowań nie oznacza, że nie mam ich więcej. Nawet jeśli przy mnnie jawisz się jako osoba z całym mnóstwem znajomych, bujnym życiem towarzyskim i...
- No już, już! - roześmiałam się. - Następnym razem to ja wyciągnę cię w światy i dla odmiany będziesz miał co oglądać, dam głowę! Raczej nie będę w stanie pokazać ci alternatywnej domeny, ale coś się zawsze znajdzie. Wiesz, że do tej pory bałam się zaglądać do naszej miniaturki światów? Zostawiłam ją gdzieś u Vanny. Nawet się zdążyłam przyzwyczaić do widoku Domeny Lustrzanej, więc teraz przeżyłabym lekki szok...
- ...I do tego gaduła - dokończył Aeiran spokojnie.
- A niech cię kaczka kopnie - prychnęłam. - Jedźmy gdzieś potańczyć, dobrze? Może po prostu już mi za spokojnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz