14 IV

- Mówiłam, że będą uciekać zanim się połapiemy - nie potrafiłam powstrzymać się od narzekania. - Nawet mimo że nie przywiozłam chłopaków...
- Sądzę, że przeciwnik rzuciłby się tak na nich, jak i na nas - zawyrokowała Aislinn. - To już nie jest wojna podjazdowa, tylko otwarta.
Też coś. Co to za otwarta wojna, której ani przyczyn, ani skutków specjalnie nie widać? Jeśli wierzyć J, powinna tu szaleć antymagia, pochłaniająca wszystko, co tylko ma moc. Oczywiście zwykły człowiek tego nie wyczuje, a takich zwykłych wszędzie pełno. Oprócz nas - tylko, że my mamy osłony, które zapewniła nam uczynna J, użyczając trochę swojej własnej mocy. Nie jestem pewna dlaczego, ale nic się jej nie ima - czyżby na zasadzie "złego diabli nie biorą"? Zdaje się, że gdyby nie to, wegetowalibyśmy już wyciśnięci z magii do ostatniej kropelki. Czyli niby jest dobrze, ale z drugiej strony jak mamy w takim razie wykryć co jest nie tak? Moc J albo skutecznie odstrasza obce siły, albo zagłusza nam ich działanie...
Jak już wspominałam dawno temu, nie najlepiej rozeznaję się w tych wszystkich komplikacjach.
Dlaczego jednak nie zwróciłam się jeszcze do pozostających przecież na miejscu demonów? Ot, jakkolwiek udała mi się teleportacja, tak znaleźliśmy się w zupełnie losowym miejscu, dotarcie do nich zajmie więc jeszcze trochę czasu... Nie sądzę by Xai przoczył nasze przybycie, ale z jakiegoś powodu się nie skontaktował; co do Shyama, kto wie, co on może teraz robić... Oczywiście Aislinn mogłaby wyjść z inicjatywą, ale wymówiła się od tego, twierdząc, że z nami będzie więcej kłopotów, jeśli zostawi nas samych. Jej wkładem w szlachetną sprawę było podjęcie pieniędzy z konta na zakup używanego samochodu... Który zatrzymał się po kilku kilometrach i odmówił dalszej współpracy.
Nie było innego wyjścia, tylko zdać się na Kylpha...
Uwaga, utrwalam dla ewentualnej potomności: zdanie się na Kylpha oznacza w tym wypadku jazdę samochodem ożywionym magią. Często zachowującym się jakby miał własną - i dość niepozbieraną - osobowość. Ponieważ magia kłopotników nie jest od używania w rozsądnych i pożytecznych celach, Kylph kontroluje pojazd tylko do pewnego stopnia i zdarzyło nam się już jeździć po chodnikach albo przez kwadrans po rondzie... Pod prąd, naturalnie. Aislinn chętnie zrugałaby winowajcę z góry na dół, ale wyglądałoby to jakby wykrzykiwała sama do siebie, więc nie chce się skompromitować. Wszystko przez to, że Kylph za nic nie chce przybrać iluzji bardziej ludzkiego wyglądu i najczęściej pozostaje niewidzialny...
Ktoś pewnie wymyśliłby łatwiejszy i bardziej praktyczny sposób podróżowania, ale nikogo takiego tu z nami nie ma, cóż.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz