19 VII

- Dlaczego go ścigacie? - Songlian usiadła obok mnie pod drzewem. Rzadko robiliśmy postoje, ale chyba nie tylko ja miałam dosyć tego bezustannego siedzenia na koniu. Pokrzywa za to biegała sobie radośnie, zupełnie niezmęczona - dla niej to przede wszystkim przeskakiwanie między światami i zdążyła już sobie ponarzekać, że nie miała kiedy porządnie pogalopować.
Wiał lekki wiatr, a trawa była przyjemnie chłodna i szumiała kołysankę. Gdyby nie to, że nie potrafię spać w dzień, pewnie wzięłabym przykład z Aeirana, kładąc się w zieleni i zapadając w drzemkę. Tymczasem jednak nie mogłam przepuścić okazji do podpytania naszej towarzyszki. Skoro wreszcie sama zaczęła rozmowę...
- Właściwsze byłoby pytanie, dlaczego ty z nim walczyłaś - odpowiedziałam. Chyba trafiłam w czuły punkt, bo jej twarz pociemniała.
- Wyczuł kim jestem i chyba chciał mnie sprawdzić - rzekła z niechęcią. - Był zawzięty i agresywny... Nigdy dotąd nie miałam takiego przeciwnika. Nie żebym nie spotykała takich ludzi; był kiedyś jeden, którego uczyłam, ale uspokoił się w trakcie szkolenia i zaczął właściwie pojmować ideę walki.
- A jaka jest właściwa idea walki? - podchwyciłam. - Po co się walczy? I kto ustalił zasady, jak to się powinno robić?
- To samo pytanie zadał mi kiedyś twój przyjaciel Geddwyn - bogini pozwoliła sobie na lekki uśmiech, który zupełnie zmienił jej oblicze. - I odpowiem ci tak samo jak jemu: liczy się rozwaga, opanowanie, godność i honor.
- Nie powiem, ten honor mnie wzrusza - stwierdziłam półżartem. - Ale osobiście dodałabym tam jeszcze styl.
- Podejrzewam, że nie chodzi ci ściśle o technikę - zamyśliła się. - Tylko o to, by ewentualna widownia klaskała z podziwem.
- Coś w tym rodzaju. I dochodzi jeszcze satysfakcja.
- Cóż, temu, za którym podążamy, stylu bardzo brakowało.
- Będziesz miała okazję mu o tym powiedzieć, kiedy go znajdziemy - Aeiran chyba jednak nie spał, a może zbudziłyśmy go naszym gadaniem.
- Doprawdy? - zdziwiła się Songlian. - Czy nie dostałam przypadkiem zakazu wtrącania się?
- Teraz lepiej wiesz, czego się po nim spodziewać - stwierdził. - Jeśli pragniesz rewanżu, nie będę ci przeszkadzał. Ja chcę tylko odstawić go w miarę żywego tam, gdzie jego miejsce.
- Nie spodziewałeś się tego, prawda? - zapytałam. - Że ktoś z Refrenu znajdzie wyjście w światy?
- To nie to - pokręcił głową. - Tamci mogliby łatwo znaleźć wyjście, ale podświadomie czują, że należą tylko do Pieśni, tak jak Aldrina czuła, że należy do Ciemności. Ale Kol'Ranveig... Lubi robić innym na przekór. Powinni być przyzwyczajeni, bo mimo wszystko nie on jeden, ale...
- Ale on nie ma stylu - dokończyła Songlian, dumna z siebie. Ja natomiast zastanawiałam się, kogo jeszcze Aeiran mógł mieć na myśli. Ze swoją wątłą wiedzą o bóstwach Pieśni mogłam wskazać oprócz uciekiniera jeszcze... Dwoje? Nie, troje.
- Dlaczego to takie ważne, żeby wrócił tam jak najszybciej? - podjęła srebrnowłosa.
- Są w wymiarze nadprzyrodzonym Pieśni dwie strefy - zaczął tłumaczyć mój towarzysz. - W uproszczeniu, strefa baśniowa i strefa piekielna, tylko, że tam nie idą dusze po śmierci. Obie są pilnie strzeżone... Ta druga właśnie przez Kol'Ranveiga.
- Pilnie, tak?
- Do tej pory tak było - wzruszył ramionami. - Miał tam niezłą zabawę. Ale może wyobraził sobie, jak będzie ciekawie, gdy złe moce rozpierzchną się po światach.
- Czy on nie ma sumienia?! - oburzyła się bogini.
- Sumienie to pierwsze, czego brakuje całemu temu towarzystwu. Teraz pewnie nie będzie go obchodziło, co się tam dzieje. Będzie uciekał albo stawiał opór.
Zamyśliłam się, spoglądając w niebo, które zaczynały już zasnuwać ciemne chmury. I przypomniał mi się pobyt tego... Kol'Ranveiga w gospodzie, jego słowa i w ogóle zachowanie.
- Nie sądzę, żeby tak było - powiedziałam po chwili. - Myślę, że nie podoba mu się poza Pieśnią i prędzej będzie błądzić, szukając ciebie. Ale opór może stawiać - jeśli będzie zregenerowany i wystarczająco zły na siebie, będziemy mogli obejrzeć jego walkę z Songlian.
- Przewidujesz przyszłość czy tylko marzysz na głos?
- Ciągle pamiętam oswajanie pewnej trójki - uśmiechnęłam się z rozbawieniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz