7 VI

Powinnam pisać o sprawach istotnych...
Nie, źle się wyraziłam. Powinnam pisać o sprawach, które wydadzą się istotne na skalę międzywymiarową. Powinnam być zainteresowana sprawami światów i przeanalizować je dokładnie. Powinnam... I nawet w pewnym momencie chciałam. Pora zatem przypomnieć sobie ten przebłysk dobrej woli.
Tyle, że właściwie nic nie jest do końca pewne. Wiadomo, że c o ś się dzieje w Ciemności i w Jasności, ale to ciągle bliżej niesprecyzowane coś. To znaczy, wygląda jakby oba światy przyciągały się nawzajem, ale jakie to może mieć efekty w przypadku wymiaru wewnątrz wymiaru? Czy coś takiego ma w ogóle prawo się przyciągać? Aeiran wolał nie ryzykować kolejnej wyprawy do Jasności, bo pamiętał, ile trudu kosztował powrót... Jednak zarówno on, jak i Aldrina, chętnie przyjrzeliby się temu, co się tam teraz może dziać. Na razie oboje użyli - w miarę możliwości - swojej mocy, żeby utrzymać pewną równowagę, przynajmniej od strony Ciemności, ograniczając trochę wpływy światła Świętego Słońca. W miarę możliwości, bo przecież Symbol bogini nadal jest u Ketrisa i nie wspominała, że chce go z powrotem. Przeciwnie, sprawiała raczej wrażenie, jakby się tej mocy obawiała... Odzwyczajona? W każdym razie teraz pozostaje tylko mieć nadzieję, że nie wpadnie na pomysł, by samej wybrać się do Jasności. To by dopiero mogło przynieść ciekawe... Znaczy, niepowołane rezultaty.
Do tego jeszcze jakaś opowieść dobija się do mnie drzwiami i oknami - metaforycznymi - ale na razie nie mam po co jej wpuszczać. Jest jeszcze bardziej niesprecyzowana niż sytuacja we wzmiankowanych światach. Może to wcale nie jest opowieść, a zaledwie, sugestia, pragnienie opowieści. Mogłoby się zdarzyć, że gdybym postanowiła za nią pognać, wylądowałabym w próżni, zupełnie nadaremno.
Ale doprawdy, powinnam pisać o sprawach istotnych.
A co może być w tej chwili bardziej istotne niż to, że Aeiran jest już z powrotem, że jeździmy konno po drogach DeNaNi i Pokrzywa jest wniebowzięta, bo Tenari zaanektował ją całą dla siebie i może rozwinąć pełną prędkość? Że mimo wszystko się nie spieszymy i może jutro dotrzemy do Morza Edrillin, bym mogła znów poczuć ten niepowtarzalny zapach wiatru? Że za cztery dni mam zamiar wytańczyć się za wszystkie czasy... Nieważne, że do tej pory nie mam pojęcia, gdzie. Odjazd i tak z Rozdroża.

Mam wrażenie, że nie powinno tak być, że jednak powinien nastąpić jakiś spektakularny zwrot akcji. Ale jak, skoro żadnej akcji nie ma? Nie mam pojęcia, dlaczego ten spokój wydaje mi się odrobinę nie na miejscu. Nie, żeby nie było - lubię spokój, lubię takie chwile jak teraz. Ale chyba problem w tym, że nie umiem o nich należycie pisać.
Albo jeszcze gorzej - że wcale nie muszę o nich pisać, ale wtedy przychodzi wrażenie za dużej przerwy w pamiętniku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz