*

- Co jej chodzi po głowie? - szepnęłam, nie odrywając wzroku od radaru. - Już była tak niedaleko od nas i nagle ten slalom w przeciwnym kierunku?
- Nie widziałaś jej nigdy podczas napadu wściekłości - Jastrząb stał przy sterze niczym uosobienie pogody i spokoju. - I nie chciałabyś zobaczyć.
- A co to ma do rzeczy?! - w przeciwieństwie do niego coraz bardziej traciłam zimną krew. W końcu na "Eos" był też Tenari.
- A to, że najbardziej się wścieka, gdy "Przygoda" jest uszkodzona - chłopak uśmiechnął się szeroko. - Sama więc rozumiesz, że lepiej do tego nie dopuścić.
- Ale sama mi mówiła, że tutaj macie system obronny, a na "Eos" nie! - prawie już krzyczałam.
- Przypomnisz jej to kiedy już wróci i jej nagadam.
Westchnęłam z rezygnacją. Do tej pory była to taka miła wycieczka - z jednym tylko przystankiem na stacji kosmicznej, gdzie Zięba i Jastrząb dostarczyli przesyłkę - i miałam nadzieję, że tak pozostanie. A tu tymczasem pojawia się jakiś wariat, który ściga "Eos", nie przestając do niej strzelać! To po prostu niedorzeczne... Dwa kolorowe punkciki na radarze. Jak w jakiejś starej grze komputerowej.
Gdybym miała pod ręką lustro, pewnie ujrzałabym w nim wcielenie rozpaczy. Nie wybaczyłabym sobie gdyby coś się stało Tenariemu... Zacisnęłam mocno powieki żeby odegnać tę wizję.
A kiedy je znów uniosłam, żółta kropka oznaczająca "Eos" jakoś dziwnie migotała, a obcy pojazd leciał tuż obok niej.
- Słuchaj, coś się chyba stało - odezwałam się i przestraszyło mnie brzmienie mojego głosu. Jastrzębia chyba też, bo w końcu stracił trochę ze swojego opanowania. Szybko włączył automatyczne sterowanie i podbiegł do mnie. Obie kropki na radarze coraz bardziej się do nas zbliżały.
I nagle z głośnika popłynął komunikat.
- Ha... Halo? Możecie nas wpuścić? - głos, który usłyszeliśmy, był wysoki i nieco dziecinny. - Holuję uszkodzony pojazd, musimy się gdzieś zatrzymać!
- Ale bezczelność - zdenerwował się Jastrząb. Już chwytał za mikrofon żeby dać jakąś niemiłą odpowiedź, ale powstrzymałam go.
- Kimkolwiek jest ta osoba, wydaje się przestraszona... Może lepiej wpuść?
Skrzywił się, ale przyznał mi rację i otworzył duże wejście, a ja pobiegłam tam czym prędzej.
"Eos" rzeczywiście była holowana, a raczej utrzymywana w polu siłowym przez mniejszy od niej pojazd, który wyglądał jak srebrny motocykl ze skrzydłami. I z dwiema wielkimi lufami z przodu. Siedząca na nim kobieta nosiła obcisły srebrzysty skafander i o wiele za duży kask.
Pole siłowe zniknęło gdy tylko wejście zostało zamknięte. Wówczas przybiegł Jastrząb, żeby z troską obejrzeć uszkodzoną "Eos". A można by pomyśleć, że najpierw zajmie się siostrą... Jedno warte drugiego.
- Może ja pomogę - nieznajoma zeskoczyła ze swojego wehikułu i zdjęła kask, odsłaniając rozwichrzony kok w kolorze dorodnej marchewki. Rysy twarzy i lekko spiczaste uszy nadawały jej elfi wygląd, ale czy przestrzeń kosmiczna to miejsce dla elfów?
A z drugiej strony, czy to miejsce dla demonów?
Jastrząb oderwał wzrok od stateczku i zapatrzył się na dziewczynę. Nie spuszczając z niej oka, odsunął się mechanicznie, dopuszczając ją do tamtych dwojga. Byli poobijani, Zieba nieprzytomna, Tenari też nie do końca kontaktował - choć przede wszystkim mu się skrzydła pogniotły. Dziewczyna uniosła nad nim dłonie i zaczęła szeptać zaklęcie, a może modlitwę. Nie trwało to długo. Ten-chan jest twardy, hura, hura!
No proszę. Nie dość, że elfiej krwi, to jeszcze kapłanka?
- Zawsze tak najpierw strzelasz, a potem uzdrawiasz? - spojrzenie Jastrzębia stało się trochę bardziej podejrzliwe. - O ile to było uzdrawianie, a nie coś gorszego.
- To b y ł o uzdrawianie - fuknęła. - Teraz już będę miała powód żeby dalej ścigać tego przeklętego n'dae, niech sobie nie myśli?
Tenari, jeszcze trochę oszołomiony - ale niewątpliwie zachwycony - wylądował mi na rękach. Zięba już otworzyła oczy i skrzywiła się lekko na widok rudowłosej.
- O - powiedziała. - Żyjemy. A tamten co, uciekł?
- Uciekł - westchnęła nieznajoma. - Ale to było chamskie, latać ciągle koło twojego statku i się nim zasłaniać.
- Zaraz... Ktoś używał "Eos" jako tarczy? - zdumiał się Jastrząb - I ty na to pozwoliłaś?!
- A co miałam robić, skoro nie mogłam go sama zestrzelić? Nadawałam do gościa, żeby spadał, a on nic! - jego siostra z godnością wysiadła ze stateczku. - A właściwie dlaczego go goniłaś?
- Rage mi kazał - brzmiała lakoniczna odpowiedź rudowłosej.
- Jeśli był tam jeszcze ktoś trzeci - wtrąciłam się. - to dlaczego nie było go na radarze?
- Słyszysz przecież, dziewczyna mówi, że to n'dae - wzruszył ramionami Jastrząb. - Te ich cacka są niewykrywalne dla większości radarów... Tylko dlaczego nas nie zawiadomiłaś, kretynko?! - wydarł się nagle na siostrę. - Zwyczajnie się popisywałaś i tyle!
- Nigdy nie byłeś naprawdę powołany do pilotowania, więc nie zrozumiesz - żachnęła się, obejmując rudowłosą jak dobrą przyjaciółkę. - Chodź, musisz mi opowiedzieć jakim cudem ten twój pojazd daje radę latać w kosmosie.
Odeszły, pogrążając się w rozmowie, a ja zostałam z uczuciem, że zaczynam wariować. Jastrząb chyba też.
Tylko Tenari oświadczył, że chce jeszcze raz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz