15 IV

- Pokrzywa, pora na ciebie - poinformowałam.
Klacz zarzuciła grzywą i parsknęła z rozdrażnieniem.
- Dlaczego to ja muszę się ruszać z cieplutkiej stajni? - zapytała.
- Bo ja muszę zaparzyć trzy herbaty... Cztery - poprawiłam szybko. - Jeśli nie zechce, będzie więcej dla mnie.
Nindë parsknęła znowu, ale więcej nie protestowała. A ja wróciłam do herbaciarni, poinformować chłopaków, że będziemy mieli gościa i upewnić się, że Tenari nie będzie na niego prychał.
Oczywiście brałam pod uwagę, że mogę się mylić, ale okazało się, że dobrze określiłam czas. I miejsce.
Nindë przywiozła go akurat kiedy miałam zamiar podać herbatę. Był wyczerpany i skołowany, ale nie przeszkadzało mu to patrzeć na mnie z nieskrywaną niechęcią.
Miał jasnorude włosy, ciemną karnację i stalowoniebieskie oczy. Dość dziwne zestawienie, choć chyba nie dziwniejsze niż u chłopaka z lustra. Ach, jeszcze czarną skórzaną kurtkę. Tego się mogłam spodziewać. I czerwoną rękawicę na prawej ręce, a na lewej - niebieską...
- Najpierw jakiś cholerny tunel, w którym rzucało mną na wszystkie strony, potem gadający koń - w jego głosie usłyszałam nutkę agresji. - Co teraz? Dowiem się, że jednak mam halucynacje, czy będzie jeszcze gorzej?
- Herbatę zaliczysz do niewiarygodnych halucynacji czy do smutnej prawdy?
- Wszystko jedno - machnął ręką i wydobył z kieszeni pomiętą kartkę papieru. - Masz... O ile ty jesteś Miya. Mam tu robić za chłopca na posyłki?
- Owszem, jestem. A za kogo chcesz robić, to już od ciebie zależy - mruknęłam, rozprostowując kartkę. Kilka słów znajomym charakterem pisma: Domagam się wyjaśnień. A niech się domaga. Dowie się za miesiąc, kiedy przyjedzie.
- A ty masz jakieś imię? - zapytałam.
Chłopak spojrzał na mnie spode łba. Raczej nie miał o mnie dobrej opinii, zwłaszcza, że perfidna Pokrzywa podeszła z błędną miną i zaczęła gryźć moje włosy. Mistrzyni w psuciu dobrego wrażenia.
- On nazywa mnie Kaede - odpowiedział po dość długim milczeniu.
- A "on" to...?
- W twoim języku to będzie Sei'Hyô - burknął. - Twierdzi, że nie ma innego imienia, tylko "Mrożący".
- W moim języku, a w twoim nie? - podchwyciłam, oganiając się od Nindë.
- Znamy go w Ha'O'Hanie - uciął. No tak, kolejny ślad Starego Świata w multiwersum. Całe szczęście, że nie jestem już nałogową poszukiwaczką okruchów przeszłości.
- Chodź. Herbata wystygnie - ujęłam go pod rękę i zaprowadziłam do Blue Haven. Nie opierał się za bardzo, może jednak uznał to wszystko za halucynacje, a może po prostu był zbyt zmęczony.
Tenari udawał, że całkowicie go pochłania picie herbaty, ale nie spuszczał oka z nowego gościa. Rigel także uważnie mu się przyglądał, aż w końcu pokręcił głową.
- Powinien dostać herbatę z melisy, a nie zieloną - zawyrokował. - Potrzebny mu długi odpoczynek.
Chciałam powiedzieć, że melisa mi się skończyła, ale nie zdążyłam, bo nagle Kaede zerwał się z krzesła, przewracając je przy okazji.
- ZABIERAJ SIĘ Z MOJEJ GŁOWY!!! - wrzasnął wściekle. W prawej dłoni zmaterializował płomień, gotowy do ciśnięcia nim w telepatę - i wszystko potoczyło się na łeb, na szyję.
Niewiele myśląc, zaczerpnęłam trochę wody z basenu (który zaledwie wczoraj na nowo napełniłam, intuicja?). Miałam zamiar chlusnąć nią na Kaede zanim sfajczy mi pół herbaciarni, ale zareagował jak na mój gust zbyt szybko. Nie wypuszczając z ręki płomienia, wyciągnął przed siebie drugą. Akurat kiedy miałam mu zafundować mały prysznic, zrobiło się zimno i woda błyskawicznie zamarzła w powietrzu. Spadła na podłogę, rozbijając się na małe kryształki.
- Kontrolujesz dwie przeciwne moce? - nie mogłam nie zapytać z podziewm. Jak się okazało, nie w porę. Ściany herbaciarni zaczęły pokrywać się szronem, a równocześnie płomień się zwiększył i jakby zaczął żyć własnym życiem. Kiedy chłopak usiłował go zgasić, jego lewa ręka opadła bezwładnie i także na chwilę zamarzła.
W końcu odzyskał kontrolę nad płomieniem i osunął się na kolana. Rada nierada, poszłam rozpalić w kominku, a chłopaków wygoniłam do kuchni.
- Powinieneś się bardziej pilnować - westchnęłam. - Przynajmniej jedna z tych mocy nie jest twoją wrodzoną, prawda?
Nie podniósł się, a gdy się odezwał, z jego oczu biła bezgraniczna pogarda.
- Dałem mu się nabrać - syknął. - Że niby inny świat, pomoc, wsparcie. A tymczasem wy też należycie do...
- Policz do dziesięciu zanim skończysz - przerwałam mu. - To, że ktoś ma moc, nie musi od razu znaczyć, że stoi po przeciwnej stronie niż ty. Tutaj nikt nie słyszał o tej waszej organizacji. Siadaj i pij herbatę, rozgrzej się trochę.
Wstał z trudem, a jego lewa ręka nadal zwisała sztywno.
- Więc dlaczego po mnie posłałaś?
- A co, wolałeś tam zostać? - odparowałam. - Nie wygląda na to, byś lubił gdy ktoś przeprowadza na tobie eksperymenty.
- Łagodnie to ujęłaś - nie bez ulgi zajął z powrotem krzesło.
- Poza tym powinieneś nauczyć się panować nad swoją mocą. Tutaj będziesz miał warunki.
- I co potem? - prychnął. - Wyślesz mnie z powrotem, żebym mógł się zemścić?
- A dałbyś radę w pojedynkę?
Po raz pierwszy się uśmiechnął, sarkastycznie i drapieżnie zarazem. Nie wiedziałam, jak to interpretować.
- Słuchaj, gdybym była z tych, co się łudzą, że zemsta jest najlepszym rozwiązaniem, nie wahałabym się ani chwili - zdenerwowałam się. - Ale jeśli znajdziesz sobie lepszy pomysł na życie, odetchnę z ulgą, mogąc ci życzyć szczęścia.
- Więc dlaczego mnie tu sprowadziłaś?! - nie dawał za wygraną.
- Bo chciałam, żeby ten cały Sei'Hyô dał mi wreszcie spokój - poddałam się.
Kaede wpatrywał się we mnie z uwagą, nie wiedząc jaki osąd o mnie wydać. I próbując walczyć z sennością. Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby jednak przyjął, że został nafaszerowany prochami i ma halucynacje... Ale jeśli tak pomyśli, to będzie potężnie zaskoczony, kiedy się porządnie wyśpi i zbudzi w tym miejscu.
Może powinnam być milsza? Chociaż wtedy tym bardziej by nie uwierzył.
Będę musiała zrobić porządek w herbaciarni. Mam teraz mokre ściany...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz