6 IV

Otworzyłam oczy - było dziwnie jasno.
Teraz, gdy zaczynam to pisać, uświadamiam sobie małe deja vu, ale tamto był sen a nie rzeczywistość, więc trudno, niech już będzie.
Wysunęłam się spod otaczającego mnie ramienia i wstałam. Księżyc za oknem nie był w pełni, tylko coraz bardziej chudł - tak jak lubię - ale i tak było jasno. Nie jestem przyzwyczajona do tak wielkich okien, ale to nawet miłe, tak sobie patrzeć przez nie na noc. Zwłaszcza, że dom stracił już wiele ze swojej niepokojącej aury; w dodatku rozchodziło się po nim przyjemne ciepło, bo do późna paliliśmy w kominku.
Tylko dlatego nie zapaliłam obiecanych świec, na nie jeszcze przyjdzie pora.
W każdym razie postanowiłam przejść do dużego pokoju, bo tutaj okno wychodziło raczej na Krawędź niż na samo morze, gdy nagle coś przykuło mój wzrok. A raczej ktoś. Niezbyt wyraźna plama, w której przy odrobinie dobrej woli można było rozpoznać sylwetkę. Może znajomą. Nie mogłam się przekonać, nie przyjrzawszy się z bliska.
Co więc mi pozostało? Narzucić coś na wierzch i jak najciszej wyjść na zewnątrz? To właśnie zrobiłam, choć wszystko we mnie buntowało się przeciw temu... I było tak jak się obawiałam; gdyby był tu Tenari, zaraz zacząłby prychać. Ja po prostu podeszłam bez słowa.
Przez postać chłopaka prześwitywał krajobraz.
- Przybyłaś! - zawołał, nie kryjąc radości. Dziwne to było z jego strony. I pomyśleć, że tak samo powitał mnnie Aeiran wczoraj wieczorem. Tyle że z niedowierzaniem. Też dziwne.
- Iluzja? - odezwałam się ciszej i ostrożniej.
- Iluzja nie mogłaby cię zobaczyć - pokręcił głową. - Technologia.
- Dlaczego nie pojawiłeś się tu osobiście?
- Za bardzo mnie kochają w Ha'O'Hanie - uśmiechnął się. - Inaczej kto wie... Może i luster nie musiałbym używać. A dlaczego ty pojawiłaś się tu w o wiele za dużym czarnym płaszczu?
Omal nie parsknęłam śmiechem, gdy uświadomiłam sobie, co włożyłam na siebie w biegu.
- Bo jest ciepły - odpowiedziałam z zimną krwią.
- Powinnaś mieć suknię utkaną z gwiazd i sierp księżyca zamiast diademu - rzekł hipnotyzującym głosem, utkwiwszy we mnie spojrzenie. - Nazywano by cię Jasnooką Panią z Krawędzi.
Odwróciłam wzrok. Niby płomiennoczerwone oczy, a zrobiło mi się zimno.
- Dlaczego ty miałbyś decydować, co powinnam? - mruknęłam. - Nie udawaj, że wszystko o mnie wiesz.
- Wiem, że jesteś z innego świata - powiedział cicho. - To musi wystarczyć.
- Żebyś i ty mógł się do tego świata przenieść? - zapytałam, znów na niego spoglądając.
Otworzył usta, pewnie chciał odpowiedzieć, ale zniknął zanim to zrobił.
- Co się stało? - szepnęłam. - Ktoś ci wyłączył tę twoją 'technologię' z kontaktu?
Oczywiście nie było odpowiedz, więc wróciłam do domu i położyłam się z powrotem; długo jednak nie mogłam zasnąć. Chyba rzeczywiście było za jasno.

- Czarne zasłony - rzekłam głosem natchnionym. - Oto czego ci brak!
- Dopiero wczoraj przyjechałaś - w głosie Aeirana czaił się uśmiech - a już chcesz ulepszać mi dom?
- Bo ja wiem, czy jest co ulepszać - parsknęłam śmiechem. - Zwłaszcza, że zagospodarowałeś zaledwie dwa pokoje, podczas gdy zostały jeszcze dwa puste.
- Po co mi aż tyle? - wzruszył ramionami. - Osoba, która zbudowała ten dom, była mało przewidująca. Możesz zająć któryś pokój i urządzić w nim swój buduar.
- Zawsze to jakiś pomysł. Pokoje na piętrze mają swój urok. Ha, istota z panicznym lękiem wysokości przemówiła!
- Ale nadal nie posiadam kanapy. To ci nie przeszkadza?
- Przyzwyczaiłam się. I nie wątpię, że miałeś ciekawsze rzeczy na głowie - odpowiedziałam. - Na przykład synchronizację czasu z Domeną Promienistych. Czy to nie zakłóci równowagi światów z tej strony alei?
- Jak dotąd nie było żadnych drastycznych zmian...
- Poza zmianą czasu. Masz więc pewność, że jest tu w ogóle jeszcze jakaś równowaga?
- Na pewno jest - Aeiran zapatrzył się na morze. - Czuję to... Dlatego kiedy ta kraina ożyła, być może gdzie indziej...
- O nie, tak nie mów! - ofukałam go. - Wy pilnujecie D'athúil, Ivy ma się świetnie, nawet jeśli jest daleko stąd, co może być nie tak?
W odpowiedzi objął mnie mocniej.
- Może to, że zamiast, jak powiedziałaś, pilnować, myślałem zbyt często o tobie?
- A gdybyś jednak tu nie przyjechał - przytuliłam się do niego - myślałbyś zbyt często o tym, że nie dotrzymałeś swojej obietnicy. Tak jest chyba lepiej. Dla ciebie.
- A dla ciebie?
- To w tej chwili mało istotne - uśmiechnęłam się. - Będziemy cały czas spacerować brzegiem morza, czy pokażesz mi porządnie D'athúil?
- Dźwiękmistrz ci powinien pokazać - pokręcił głową. - Wie o tym miejscu więcej niż ja. I chyba tak już pozostanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz