10 IV

- To twoja ostatnia wizyta, nieznajomy z Ha'O'Hany - odezwałam się dramatycznie. A co, raz na jakiś czas mogę być dramatyczna z pełną świadomością!
- Nie sądzę - odpowiedział chłodno, wyglądając z lustrzanej tafli. - Nie wytłumaczę im tego.
- Wyjaśnisz, że lustro mi się stłukło - rzuciłam bez namysłu. - Co też uczyni kiedy tylko się rozłączysz.
- Jesteś zdeterminowana - uśmiechnął się lekko.
- Po prostu tracę cierpliwość - rozsiadłam się wygodnie w fotelu. - Czy chodzi ci o moją pomoc w przedostaniu się do innych światów? Żeby je podbić?
- Nie po to istnieję, by czymkolwiek rządzić - prychnął. - Nawet nie wiedziałbym jak się do tego zabrać.
- Ale "oni" mogą sądzić inaczej? - przeszłam do rzeczy. - Kim są, jakąś tajemniczą organizacją, przeprowadzającą na ludziach eksperymenty z mocą i pragnącą stworzyć armię potężnych, ale jednak marionetek?
Twarz czerwonookiego pozostała bez wyrazu, kiedy mnie słuchał.
- Dlaczego tak sądzisz?
- Miałam przypływ czegoś, co nazywa się natchnienie - mruknęłam.
- Widać pod jego wpływem jesteś zdolna wiele zobaczyć.
- Gdybym kiedykolwiek chciała zobaczyć tyle, ile być może jestem zdolna - przymknęłam oczy - możliwe, że teraz byłabym Jasnooką Panią z Krawędzi.
- Chyba cię nie rozumiem.
- I dobrze ci tak. Wcześniej to ja nic nie rozumiałam, więc jesteśmy kwita.
- Uważasz, że wszystko już wiesz? I myślisz, że dzięki temu dadzą ci spokój?! - chyba się zdenerwował.
- Jeśli nie wiem wszystkiego, powiedz mi coś więcej - uśmiechnęłam się tak, że Xemedi-san byłaby ze mnie dumna, a chłopak odwrócił wzrok. - Co, nie wolno ci?
- Jedna odpowiedź - szepnął.
- Dwie - zaczęłam się targować. - Dwie i będziesz miał ode mnie spokój.
Przez chwilę wyglądał jakby nie wiedział czy się skrzywić, czy uśmiechnąć, w końcu jednak skinął głową. Miałam ochotę zapytać go, czy zna lawendowowłosą pannę o imieniu Hifryn, ale po zastanowieniu zrezygnowałam. Nie sądzę, żeby odpowiedział, zresztą co za różnica, kto wtłoczył Tenariemu te wizje do głowy... Już tam są, stało się.
- Po pierwsze: jesteś wynikiem eksperymentów, czy jednym z tych, którzy je przeprowadzają?
- Miałem być źródłem mocy - rzekł po namyśle i na tym skończył. Przewróciłam oczami.
- No dobra, więc po drugie: nie ma tam u was przypadkiem jakiegoś buntownika o niejasnej przeszłości?
Chłopak drgnął i miałam przyjemność widzieć jak zmienia się na twarzy.
- Skąd wiesz?!
- Zawsze jakiś jest - wzruszyłam ramionami. - Poznałam kiedyś podobną opowieść, tym łatwiej mi teraz wyciągać wnioski.
- Jak... Jak tamta opowieść się kończyła? - wykrztusił, patrząc na mnie niemal błagalnie.
- Całkiem nieźle. Przyślij go do mnie, OK?
- Co zrobić?! Niby w jaki sposób?!
- A to już twoja sprawa - machnęłam ręką. - Przyślij go do mnie i daj mi spokój.
Kiedyś w końcu wydarzenia muszą zacząć biec tak jak ja chcę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz