3 VI

Dzisiaj miało miejsce wydarzenie przełomowe: mianowicie zabrałam Egila do Biblioteki na Pograniczu. Przedtem przykazałam mu trzymać się mnie i przypadkiem nie zagubić się ani tam, ani w międzysferze. Nie wiem, co byłoby gorsze - wizyta u Cirnelle czy tłumaczenie się rozdrażnionej Kilmeny...
Ta ostatnia uśmiechnęła się tylko półgębkiem, gdy przedstawiłam jej swojego towarzysza jako moją przyszłą konkurencję.
- Ta przyszłość jest trochę odległa - mruknął wtedy. - Zanim opanuję choćby rozczytywanie się w rozmaitych językach światów, będę już zgrzybiałym staruszkiem, a Miya będzie mogła spać spokojnie.
- No, no - Kilmeny pokręciła głową. - Skąd go tu przyciągnęłaś?
- Powiedzmy, że z zagranicy - uśmiechnęłam się.
- Zabrzmiało to dość dziwnie, zważywszy na to, gdzie jesteśmy...

Widok biblioteki przyprawił Egila najpierw o zachwyt, a potem o lekkie załamanie i to z tego samego powodu - że mogą istnieć takie ilości książek.
- Teraz dopiero zdaję sobie sprawę z tego, jak nieprzebrane są światy - westchnął, gdy usiedliśmy w czytelni. - Ja przecież nie zdążę ich dogłębnie poznać!
- Nikt ci nie każe pisać o wszystkim - napomniałam go łagodnie. - Chwytaj opowieści, nieważne z jak różnych miejsc pochodzą, ważne by miały w sobie to "coś", czemu możesz nadać kształt. I by nie były już wcześniej spisane.
- A jeśli znajdę coś i opiszę, a dopiero po fakcie odkryję, że to już kiedyś było? Jak już mówiłem, nie zdołam poznać wszystkiego, nie będę więc wiedział...
- Jeśli tak się stanie, zawsze możesz próbować nadać opowieści nowy wymiar. Napisać ją w inny sposób niż ktoś przed tobą. To w końcu nie będzie twoją winą, że urodziłeś się dwieście lat po tym jak opowieść została spisana.
- Chyba wiem, co masz na myśli - zaczął Egil z wahaniem. - Znalazłem kiedyś taki kawałek w jednej z ksiąg historycznych... Mała wzmianka, ale wydała mi się godna uwagi...
- Poświęciłeś jej zatem sporo myśli, czasu i papieru - dokończyłam. - I wyobraźni, widząc to, co opisywałeś, przed oczami jakby się działo naprawdę.
- Czy tobie też się to zdarza? - jego twarz zdradzała oszołomienie. Uśmiechnęłam się.
- Egil, jak myślisz, ilu ludzi przeczyta sztywne książki historyczne, przedstawiające suche fakty trzymając się narzuconych z góry reguł?
- Czy ja wiem - zastanowił się. - Mało?
- O, właśnie. A to, co ja spisuję i nazywam szumnie "kronikami", niekoniecznie ma wiele wspólnego z takimi dziełami. Raczej ze zwyczajnymi opowieściami, jeśli można je tak określić...
- Znaczy... Jak takie normalne książki? - próbował się w tym połapać. - Bo taką twórczość ludzie chętniej przeczytają?
- To, czy przeczytają, to już ich sprawa - prychnęłam. - Ja naprawdę nie jestem specjalnie zorientowana kto to czyta, kto to wydaje, i muszę sobie zapisywać, żeby nie zapominać o tantiemach, nie do końca wiem za co... - Na widok miny chłopaka parsknęłam śmiechem. - No, cały czas usiłuję ci powiedzieć, że piszę przede wszystkim po to, aby pisać!
- Tamtego mojego utworu nikt nie wydał - powiedział Egil cicho - bo wcale tego nie chciałem. Najważniejsze dla mnie było, że w ogóle powstało. I stało się moją największą dumą...
- O, widzisz! - podchwyciłam. - I dlatego ja nie piszę od nowa wszystkich tych suchych faktów. Przetrząsam światy i łowię. Znajduję coś - wydarzenie, postać, jakieś dawno zapomniane słowa - i odgrzebuję opowieść.
- To musi być fascynujące - chłopakowi zaświeciły się oczy. - Też bym tak chciał, ale czy potrafię?
- Gdybym ja się zastanawiała czy potrafię, nigdy nic bym nie zaczęła - skrzywiłam się. - A tak tylko nie kończę.
Tym razem zawtórował mi w śmiechu, co oznaczało, że zaczął czuć klimat.
- A czego jest w twoich opowieściach najwięcej? - zapytał.
- Opowieści nie należą do wszystkich i do nikogo zarazem - poprawiłam. - Ja je tylko zapisuję. A w tych zapiskach najwięcej jest... dialogów - znowu się roześmiałam - Są absolutnie przegadane. Założę się, że po powrocie do domu całą tę rozmowę opiszę w pamiętniku.
- Już się boję jak mnie obsmarujesz... Czego zatem najbardziej unikasz?
- A co to, wywiad? - spojrzałam na niego z ukosa. - Jak ognia staram się unikać przesłodzenia, patetyzmu i wtórności.
- Czy da się uniknąć wtórności, tak zbliżając się do rzeczy, które już wcześniej zostały opisane?
- Nie o taką wtórność mi chodzi - pokręciłam głową. - Pożyjesz, dojdziesz do tego... A, i mam jeszcze małą awersję do głównych bohaterów.
- Co jest złego w głównych bohaterach? - zdziwił się.
- Poza kilkoma chlubnymi wyjątkami są to porywczy idealiści bez porządnej osobowości - mruknęłam. - Chyba że to tylko mnie się tacy trafiają i przez to wpadłam w paranoję...

Jak się łatwo domyślić, opuściliśmy bibliotekę taszcząc górę książek... Ścigani złowieszczym spojrzeniem Kilmeny, które to spojrzenie posyłała nam regularnie, gdy toczyliśmy miłą konwersację w czytelni.
- Ja tu jeszcze wrócę! - zawołał Egil, machając do niej radośnie.
- Tego się właśnie obawiam - westchnęła ciężko.
- No dobrze. Mamy mnóstwo do przerobienia - usłyszałam, gdy wróciliśmy do domu. - Ale kiedy ja to zacznę, skoro muszę się podszkolić w czytaniu?
- Ja cię podszkolę - zaproponowałam łaskawie. - W ramach wdzięczności.
- Co? Za co? - popatrzył na mnie z zaskoczeniem.
- Za to, że dziś nareszcie nazwałeś mnie po imieniu - zachichotałam. - Tylko tak dalej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz