1 VI

Gdyby nie to, że miałam trochę zachodu z przyzwyczajaniem Egila do światów i przepiswaniem na czysto zapisków z Jasności, pewnie skrobnęłabym tu coś wcześniej, ale lepiej późno niż wcale, prawda, drogi pamiętniczku?

Słońce jeszcze nie wzeszło, gdy wyszliśmy z Ciemności. Kronikarz po podróży czarną dziurą był jeszcze bardziej zakręcony niż po przebudzeniu, natomiast Aeiran tylko spiął konia i tyle go widzieliśmy.
- Czy on tak zawsze odjeżdża bez pożegnania? - obruszył się Egil.
- Potraktuj to na porządku dziennym - poradziłam. - Ma co nieco do odreagowania, wcale mu się nie dziwię... Za to ty masz wreszcie okazję zobaczyć inny świat, korzystaj!
Właściwie nie było z czego korzystać, bo tylko z jednej strony majaczyły góry Fe'Xil, z drugiej lasy Zachodniego Kręgu, a w pobliżu było tylko pełno przepaści. A jednak chłopak rozglądał się na wszystkie strony i chłonął widoki z doskonale widoczną fascynacją.
- Zachwycaj się, zachwycaj - uśmiechnęłam się. - Tak samo się zachowywałam, gdy po raz pierwszy przybyłam do DeNaNi.
- Cokolwiek dziwne miano dla świata - zauważył.
- Wygodniejsze niż demine in quo sol natei nievoco an belle - wzruszyłam ramionami.
Egil spojrzał na mnie z oszołomieniem.
- Co takiego?
Zafrasowałam się - faktycznie, w końcu chłopak nie znał żadnego języka ze światów... Ale po chwili znalazłam rozwiązanie. Zdjęłam swój wisiorek z gwiazdką i założyłam mu na szyję.
- To jest naszyjnik wielomowy. Teraz będziesz mógł się porozumieć z prawie każdym - wyjaśniłam.
- Czy... będę mógł to zatrzymać? - aż zaparło mu dech.
- Przynajmniej dopóki sam się nie nauczysz - roześmiałam się i jeszcze raz wyrecytowałam soleńskie określenie na ten świat.
- Mijesce, w którym słońce odradza się najpiękniej - powtórzył cicho. - Ale co to znaczy? Jak słońce może się odradzać?
- Spokojnie... Zaraz będzie świtać - odpowiedziałam. - I zobaczysz jedno z najpiękniejszych zjawisk świata. Zaraz po zachodzie.

Zostaliśmy w DeNaNi jeszcze przez parę dni, skacząc przy okazji po różnych wartych uwagi miejscach, co wykorzystałam również by pouczyć Egila międzysfery. Sądzę, że czeka mnie jeszcze sporo takich wypadów w światy, bo chłopak jest ich piekielnie ciekawy... Czemu się wcale nie dziwię. Jeśli będzie tak szybko zdobywał wiedzę, ta straszliwa wizja konkurencji w kronikowaniu będzie się stawała coraz wyraźniejsza...
I - mam nadzieję, że to nie tylko moje pobożne życzenie - coraz lepiej się dogadujemy.

Dopiero przedwczoraj zakotwiczyliśmy w Blue Haven i teraz Egil zapoznaje się dla odmiany z moją herbatą... Gdy przyjechaliśmy, herbaciarnia była puściusieńka, aczkolwiek elegancko wysprzątana. Z wiadomości, którą zostawiła mi Vanny, wynikało, że pojechała realizować jakiś złowieszczy plan i zabrała ze sobą Tenariego, natomiast Vaneshka ma od czasu do czasu wpadać na inspekcję. I faktycznie, wpadła ledwo zdążyliśmy się rozpakować.
- Cześć - powiedziałam wesoło. - Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha, wiesz?
Podeszła do mnie niepewnie, chwytając moje dłonie.
- Wróciliście? - spytała z prośbą w oczach. Prośbą o twierdzącą odpowiedź. Komuś z zewnątrz mogłoby się to pytanie wydać głupie, skoro jak byk widać, że już jestem z powrotem i nie trzeba się tak upewniać... Ale ja wiedziałam, co pieśniarka ma na myśli.
- Wróci l i ś m y - uśmiechnęłam się.
- Cali i zdrowi?
- Jasne.
Dopiero wtedy odetchnęła z ulgą.
- Dzięki niebiosom - rzekła, siadając na kanapie. - Tak długo was nie było... A ja przez cały czas miałam jakieś niedobre przeczucie. Całe szczęście...
Zerwała się z kanapy, radośnie podekscytowana.
- Wracam do domu, powiedzieć Leo i Milanee! - klasnęła w dłonie. - Oni też się martwili!
Wybyła, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. A przecież chciałam jej przedstawić mojego gościa, który w tej chwili buszował w łazience. Poza tym czułam, że powinnam ją zapytać o coś istotnego... Jakieś spostrzeżenie, które przywiozłam z Jasności... Ale może to i lepiej, bo niespecjalnie miałam do tego głowę.
Mój tok myśli przerwały podejrzane chlupoty dopiegające zza ściany. Pełna najgorszych obaw podeszłam do oszklonych drzwi.
- Egil! - zawołałam. - Czy ty mi właśnie zalałeś łazienkę?
- Niestety - usłyszałam skruchę w jego głosie.
- No to sprzątasz - oznajmiłam bezlitośnie.

Vaneshka już się nie pojawiła, ale dzień później przyszłała zawiadomienie, że urządza obiadek powitalny. I gdy tylko skończę przepisywać maj do swojego zeszyciku, wybieramy się do Marzenia...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz