*

Słowo daję, chętnie złapałabym tego demona na smycz i zabroniła mu znikania bez uprzedniego udzielenia wyjaśnień. Może zadawanie się z resztą obsady tej opowieści ma na mnie zły wpływ? Sama jestem na takiej smyczy, ale przynajmniej nikt nie żąda ode mnie żadnych wyjaśnień. To ja, ja ich potrzebuję!

Uzgodniliśmy, że ruszymy dalej po obejrzeniu jutrzejszej premiery spektaklu. Nie mam pojęcia, gdzie dalej, bo jak już niejednokrotnie powtarzałam, do Szarych nie wejdę ani nie otworzę portalu mojej kochanej drużynce. Cuan zbudował nowe drzwi, ale oddał je aktorom, zaś przewidywana pomoc Multigildii... cóż, Disandriel bardzo nie chce rozmawiać o Multigildii. Z kolei Edge najwyraźniej nie przejmuje się niczym, a raczej nie przyjmuje do wiadomości żadnych problemów i po prostu zakłada, że się tam udamy i kropka. Nie naciska, nie pogania nas i twierdzi, że nie ma żadnego interesu w uczestnictwie w wyzwaniu, ale mam wrażenie, że jeśli komuś tu najbardziej zależy na wizycie w Szarych Światach, to właśnie jemu.

Ostatniego dnia pod "Trzema Maskami" wybrałam się jeszcze raz na targ, żałując, że tak mało wiem o tym mechanicznym mieście na mechanicznej wyspie. Bynajmniej nie twierdzę, że dysponuję wszelkimi informacjami o każdym możliwym świecie - w takim wypadku moje życia byłyby o wiele mniej ciekawe - ale chętnie zostałabym tu jeszcze trochę, żeby po prostu pozwiedzać. I zrobić porządne zakupy, bo w tej chwili nie mam ani pieniędzy, ani niczego na wymianę. Chyba że berełko z Kelthaki, ale jakoś wolę zawieźć je Aeiranowi, niech je rozkręci i obejrzy z każdej strony. Cóż, poprzestałam na oglądaniu i podziwianiu, a po niedługim czasie dołączył do mnie Edge. Udało mu się nabyć broń bardziej nowoczesną od starego rewolweru i teraz przeglądał magiczne przedmioty pod kątem praktyczności i przydatności. Miał całkiem sporo towaru na wymianę, głównie bezużytecznych dla niego śmieci, jak sam stwierdził. Zastanowiło mnie, że część zawartości jego torby stanowiły drobiazgi typowo kobiece - tych jednak ruszyć nie pozwolił, podobnie jak niewielkiego prostokątnego przedmiotu o kilku obłędnie kolorowych przyciskach, który dało się przypiąć na pasku, co też Edge natychmiast uczynił, żeby więcej o nim nie zapomnieć.

Natomiast wieczorem Raelis zdecydowała, że nie musi już dłużej męczyć swoich aktorów próbami, po czym zaproponowała wieczór opowieści. I okazała się jednym z najlepszych opowiadaczy, jakich kiedykolwiek spotkałam. Z takim darem słowa i płynnością narracji mogłaby dać sobie spokój z pisaniem kiczowatych sztuk, ale chyba po prostu takie lubi. Dała nam mroczną, fascynującą historię prosto ze swojego pokręconego rodzinnego miasta: o podróżniczce, która się w nim zgubiła i poszukiwała coraz to kolejnych portali, a za nimi... Nie, nie dokończę, za bardzo przemówiło mi to do wyobraźni i wspomnień. Jeszcze gorzej, że po zakończeniu opowieści Raelis wyznaczyła nastroszonego i wystraszonego zimorodka, czyli mnie! Jakoś musiałam wziąć się w garść i dla zmiany nastroju opowiedziałam o kryształowym statku żeglującym po Czterech Morzach, o jego barwnej załodze i złocistej gwiezdnej pani będącej kapitanem. Jak zwykle opowiadałam bez ładu i składu, często przerywając, a mimo to nikt nie wchodził mi w słowo. Disandriel słuchała z zadumą, Cuan miał w oczach głód podróży, a Raelis i jej trupa chyba zastanawiali się, jak by to pokazać na scenie. Po mnie przyszła kolej na Airínn, która przedstawiła historię mrocznych elfów w bardzo surrealistyczny i wręcz groteskowy sposób; następna była legenda Cuana o pięknej czarownicy zwanej Szmaragdem; później znowu Raelis uraczyła nas na szczęście czymś lekkim i wesołym... I ewidentnie zawzięła się na mnie, ruda małpa. Westchnęłam z rezygnacją i zaczęłam opowiadać o królestwie Dis, rządzonym przez dynastię władców z domieszką demoniej krwi i toczącym wojnę z sąsiednią Ladonią, a raczej z armią kapłanki, która być może była Filarem Ładu. Opowiadałam o czworgu przyjaciołach: o arystokracie, który poślubił królową dla dobra kraju, o damie, która poświęciła życie na pomoc ofiarom wojny, o jej bracie i narzeczonym, uczonych prowadzących doświadczenia na magii, które zakończyły się śmiercią jednego z nich... Prawda, że brzmi to trochę jak historia wytwórców lilijek? Właśnie to, że co rusz się na nie natykam, poruszyło moją pamięć - bo wspominałam jedno z poprzednich żyć i treść pierwszej kroniki, jaką napisałam. Jeśli i ją Raelis zechce wystawić na scenie, kto zagra Tai'Kala?...
Czas płynął, mijały kolejne opowieści i jak dotąd nikomu nie chciało się spać.
- Czy ktoś tutaj zna pełną historię damy, czarodzieja i wojownika, którzy poszli na Wyzwanie? - rzuciłam wreszcie w przestrzeń, chociaż dobrze wiedziałam, że nie.
- Tylko tyle, ile już ci mówiliśmy - wzruszyła ramionami Disandriel. - Nie dotarli, bo zrezygnowali.
- Ale dlaczego zrezygnowali? Odwidziało im się, czy może życie było im zbyt miłe? Nawet bohaterowie sztuki Raelis nie przeżyli.
- Nie słyszałam nigdy, by ktoś przeszedł Wyzwanie i wrócił - wywołana uśmiechnęła się przepraszająco. - Mówiłam ci, zimorodku, że większość mojej sztuki to czysta fikcja i spekulacje. Tylko jedno się w nich powtarza: że Wyzwanie składa się z trzech części.
- Jedna od rasy ludzkiej. Jedna od rasy elfiej - wyrecytował Riffin, który do tej pory siedział cicho jak mysz pod miotłą. - Jedna od rasy shis.
- Po jednej na głowę - mruknęłam, trochę żałując, że wyciągnęłam ten temat akurat teraz. - A gdzie tu miejsce dla mnie?
- Przecież wiesz. Ty nas prowadzisz i dlatego przeżyjemy - przypomniał Cuan, mrugając do mnie.
Przez chwilę patrzyłam na niego bez słowa, aż wreszcie chrząknął o odwrócił wzrok, a mnie ścisnęło w dołku. My, czyli kto? Cała nasza czwórka czy tylko oni? Gdybym spytała, pewnie usłyszałabym, że oczywiście to pierwsze, ale czy mogłam im ufać? Nie to, żeby mieli złe intencje, ale przecież sami nie wiedzieli wszystkiego. Z drugiej strony, czy mogłam ufać słowom jakiegoś przypadkowego demona?
Jasne, zginę, to zginę. Nie pierwszy raz. Ale po pierwsze, nie ma gwarancji, gdzie, jak i kiedy się odrodzę, a po drugie, wyrosłam już z samobójczych zapędów.
Na dalsze ponure rozmyślania nie miałam jednak czasu, bowiem zostałam wyznaczona do snucia kolejnej opowieści. Ewidentnie za karę.

2 komentarze:

  1. Ciekawa jestem, co ci Cuan opowiedział o Szmaragdzie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Różne wariacje na temat tego, skąd się wzięła. Od bardzo nadprzyrodzonych do troszkę bardziej przyziemnych. Wygląda na to, że w jego rodzinnych stronach każdy miał jakąś własną wersję.

      Usuń