27 VIII

Dotarliśmy do wieży, którą porastają powoje, choć ciągle trwa zima. Do której ciągle można dojechać dorożką po zaczarowanej drodze, nawet jeśli woźnica patrzy na nas spode łba. W świecie, który nadal istnieje - bo nie przypuszczam, by kiedykolwiek miało go zabraknąć. W drodze Rien, asystent Arkii, poinformował mnie, że widział przez swój teleskop - najwyraźniej o większym zasięgu niż mi się wydawało - jak kilka okolicznych światów zniknęło i nikogo to nawet nie obeszło. J sprawiała wrażenie, że ją ten fakt osobiście obraził, natomiast Ellil, który faktycznie się do nas doczepił, zadumał się głęboko i już tak został. Dotąd snuje się cicho i udaje, że go nie ma - widocznie nie chce jeszcze raz podpaść tutejszym siłom Natury.
Zawiedziona byłam, że nie zastaliśmy jeszcze Lony i reszty, ale być może zgubią oni po drodze parę dni, tak jak my. Spytałam Arkię, co się dzieje z takimi zagubionymi dniami, ale wtedy wciął się Rien i burknął nieuprzejmie, że idą do Wędrującej Ciemności, na użytek bogów bawiących się czasem. Na to czarodziejka prychnęła i wyprosiła go z komnaty.
- Jest zły, bo burmistrz Wenden się niedługo żeni - skwitowała, ale ani nie wytłumaczyła, ani nie sprostowała jego słów.
Wbrew pozorom okazała się bardziej rozmowna niż poprzednim razem, choć oczywiście kiedy schodziło na tematy ratowania światów, zaraz milkła. Można z nią za to było pogawędzić o ciuchach i technice. Serio piszę, niech zostanie to odnotowane dla potomności. Ach, i o jej siostrach. To znaczy, opowiedziała nam wszystko, co już wiedziałam o Jyoti i Yae oraz wszystko, czego się domyślałam odnośnie jesiennej siostry, Nineveh.
Że nie opowiedziała niczego, czego sama nie wiem, to dość oczywiste, prawda?

- Jak myślisz, co to może być? - zapytałam, pokazując czarodziejce Światło Przewodnie.
Delikatnie ujęła je w dłonie - rozbłysło na moment - i oddała mi, uśmiechając się z rozbawieniem.
- Dlaczego sądzisz, że znam odpowiedź na to pytanie? - zwróciła się do mnie.
- Bo pewnie wiesz więcej niż mogłabym przypuszczać - odpowiedziałam. - Bo to oczywiste, że sporo w życiu widziałaś.
- Dlaczego nie zapytasz tej, która najpewniej stoi teraz za drzwiami i podsłuchuje? - Arkia nie przestawała się uśmiechać. - Ona jest starsza niż większość światów, mogła nawet widzieć więcej niż ja.
- Ale kiedy mowa o rzeczywistościach, ona wypiera się, że coś wie - roześmiałam się. - A ty tylko milczysz.
- Może wolę milczeć niż przyznać się do niewiedzy? - odparowała. - Wiesz, skąd się wziął ten przedmiot i kto go stworzył. W takim razie wiesz wszystko.
- Tego nie może być tak mało! - zaprotestowałam.
- Może, dopóki nie jesteś u siebie - stwierdziła Arkia i nalała mi jeszcze herbaty. - O czym jeszcze chciałabyś ze mną porozmawiać?
Westchnęłam, wiedząc, że więcej u niej nie wskóram, a przynajmniej nie w tym momencie. O tak, na pewno wiele widziała, ale wyraźnie nie czuła się upoważniona do dzielenia się z innymi tymi widokami. A jednak nie mogłam się powstrzymać.
- Kylph sugerował kiedyś, że byłyście kiedyś porami roku - wypaliłam. - Wiedział, co mówi, czy to tylko takie bajanie?
Uśmiech na twarzy czarodziejki zgasł; teraz już tylko patrzyła na mnie badawczo.
- Nie bardzo - powiedziała po namyśle.
- Wielkie dzięki - prychnęłam. - Nie bardzo wiedział, czy nie bardzo bajanie?
- Jedno i drugie - odpowiedziała. - Raczej będziemy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz