24 XII

Siedziałam z Ellilem na puchatym dywanie przy kominku i składaliśmy wszystko, co usłyszeliśmy od Aislinn i Shyama z tym, czego sami się domyślaliśmy. Za nami na kanapie rozsiadł się Xai i nieustannie prowadził przez telefon coraz to nowe rozmowy o interesach, udając, że wcale nie zwraca na nas uwagi.
- No dobra, o tym, że boginie słońca i księżyca ze sobą rywalizowały, chyba nawet w mitologii czytałaś - westchnął Ellil. - Że Aylin nagle przestała istnieć, pamiętam. Ale jeśli amulet miał ją uczynić potężniejszą od rywalki, to dlaczego tak słabła?
- Mogła tu zadziałać ułuda - wzruszyłam ramionami. - Wiesz, draństwo mogło jej zapewniać złudne poczucie przypływu energii. Jak używka.
- Czemu w takim razie po oddaniu medalionu jej nie przeszło, a wręcz przeciwnie? - nie dał się przekonać mój towarzysz (które to określenie zawsze mi się zabawnie pisze, bo tyle różnych kontekstów ma i za każdym razem trzeba wybrać jeden - podróży? Niedoli? Życia? Jakiś jeszcze inny?). - Umarła z tęsknoty?
- Prawie do cna wyssana i już niepotrzebna, dlaczego miałaby istnieć nadal... Bardziej mnie zastanawia, że nie wykończyło Shyama w ten sposób.
- Jeśli założymy, że miało swoją sztuczną inteligencję albo było narzędziem czyjejś woli, mogło się zemścić za próbę zepsucia - zachichotał Ellil. - Zresztą taki podwójny zanik potężnych mocy... Nie przeszedłby bez podejrzeń. Dlatego na przykład nas sobie pewnie odpuszczą. Bo ich przejrzeliśmy.
Kątem oka zauważyłam, że w drzwiach stanął Shyam i przygląda się nam spode łba. Trudno się nie zgodzić, że nowy, bardziej współczesny styl zmienił go na korzyść. Co prawda gwiazdkowy garnitur był czarny jak na pogrzeb, ale fason miał bardzo twarzowy. Teraz demon musiał się jeszcze tylko przyzwyczaić, że nic mu z tyłu nie powiewa.
- Nie ma jak nadmiar pewności siebie - rzucił nagle Xai, przesłoniwszy dłonią słuchawkę; podziwiam go za podzielność uwagi. - Opustoszały świat z zaledwie kilkoma niedobitkami mogą sobie po prostu roznieść w pył, co im zależy?
- Wreszcie prawdziwy znawca raczył zabrać głos - skomentował to Shyam z wrednym, co prawda, ale jednak uśmiechem. - Kto mógłby wczuć się w sposób myślenia złodzieja mocy lepiej niż inny złodziej mocy?
Zelektryzowana, od razu zastrzygłam uszami, za to Ellil skrzywił się i odwrócił wzrok.
- Ja nie kradłem, ja przejmowałem - wyjaśnił spokojnie szarooki. - Zabierałem pozostałości po istotach, które zapadły w sen. Niepotrzebne im już to, więc dlaczego miało się walać i może jeszcze szkodzić innym?
- Nie odgrywaj takiego troskliwego - Shyam przewrócił oczami. - Z pomneijszego demona stać się najsilniejszym, oto cała twoja filozofia.
Xai pokręcił głową, po czym mruknął coś do słuchawki i wyłączył telefon.
- Nie pojmuję twojej dezaprobaty - stwierdził, a ja od razu zaczęłam się zastanawiać, do jakiej potęgi mógł dojść w taki sposób. - Ale właściwie termin "wyścig szczurów" za twoich czasów nie funkcjonował, powinienem się więc spodziewać...
- Przestań wreszcie umniejszać ważność moich czasów! - warknął demon nocy. - Gdyby ich nie było, to i twoje by nie nadeszły, nie zapominaj!
Już chciał zagarnąć zamaszyście połę peleryny, ale przypomniał sobie, że jej nie ma, i po prostu pomaszerował z powrotem do swojego pokoju.
- No i go spłoszyłeś - fuknęłam. - A takie już zaczął odnosić postępy odkąd Aislinn nie ma...
- On też powinien przestać tak mówić o obecnej epoce - oświadczył Xai. - Przecież teraz nawet magia nie jest potrzebna, a i tak wszystko funkcjonuje szybciej i sprawniej niż kiedyś. Może właśnie dlatego, że tej magii nie ma. To fascynujące...
Jeszcze nie skończył mówić, gdy do pokoju wbiegła dla odmiany J. Radosna, podekscytowana, z rozpostartymi ramionami.
- Xaaai! - przypadła do demona i złapała go za rękaw. - Xai, Xai, pożycz trochę forsy! Wyczytałam, że w kinach grają taki głupiutki film fantasy, mam ochotę skoczyć do miasta i się pośmiać!
- Pożyczyć, jasne - westchnął szarooki, ale sięgnął do kieszeni. - Od ilu lat ten film dozwolony?
- Oj, aż tak z siebie nie musisz robić starszego braciszka - naburmuszyła się dziewczynka. - Ale możesz iść ze mną. Poszukamy straconej treści albo coś.
- Dziękuję ci za zezwolenie - prychnął, a potem spojrzał na nas z figlarnym błyskiem w oku. - Jak myślicie, państwo detektywi? Poradzicie tu sobie chwilkę bez nas?
A co innego mogliśmy zrobić?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz