15 XII

Ciągle nie mogę zdecydować czy to godziny wloką się powoli, a tygodnie pędzą, czy jednak odwrotnie...
Niebacznie zostawiłam amulet na wierzchu i Aislinn go skonfiskowała, kiedy nie patrzyłam. Zastałam ją i Ellila jak próbowali wyrwać go sobie nawzajem z rąk; przestali dopiero kiedy im zwróciłam uwagę, że dotykają go już od pewnej chwili, a jeszcze nic im się nie stało. W rezultacie medalionu nie odzyskałam. Bogini upiera się, że gdzieś już widziała znajdujący się na nim symbol, a niestety nie pamięta gdzie. Od dwóch dni - kiedy tylko nie pokrzykuje na ekipę - siedzi i wertuje jakieś opasłe księgi w poszukiwaniu rozwiązania.
Że Shyam nie poleciał stawić czoła temu jasnemu, niedobremu światu, to mnie nie dziwi. Ale że spędza większość czasu w grobowcu...?! Oczywiście szuka jak najciemniejszych kątów, w których przesiaduje, udając pana sytuacji. Aislinn wzdycha, że skoro tak, to też mógłby się przydać przy eksploracji, ale niestety demon nie daje do siebie podejść. Tylko płoszy i tak już skołowaną ekipę.
Ellil się zadeklarował, że pojedzie szukać "zombiaków", takich jak ten, z którym miałam bliskie spotkanie, ale podejrzewam, że po prostu zatęsknił do kolorów i zabawy. Nie sądzę, by taki zaprogramowany na wysysanie osobnik dał mu się znaleźć, ale on się łudzi albo jest obłudny, w każdym razie się upiera.
I nie mogę pozbyć się uczucia, że nasz skład jest wybitnie niekompletny. Że powinniśmy zebrać się w końcu wszyscy razem i porządnie pomyśleć, a nawet i działać. Nie jestem tylko pewna czy widzę problem w samym naszym braku zgrania, czy w potrzebie załatania luk w opowieści. Nie wiem, co bardziej istotne, a to chyba zły znak.
Można by pomyśleć, że niepokój wzbudzony znikaniem magii t e r a z wreszcie zasnuje świat, a przynajmniej tę jego część, w której się znajdujemy. A tu ewidentne bosko-demoniczne przedszkole. Żadnej atmosfery niebezpieczeństwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz