17 XII

Przekonywanie Shyama zaowocowało jego postanowieniem, że opowie nam o swoim miłym pobycie w medalionie, a następnie się zmyje, zostawiając nam twardy orzech do zgryzienia. Albo się zaczai, podśmiewając się z nas z daleka. Nie wziął tylko pod uwagę, że stanowisko głównego obserwatora wydarzeń jest już zajęte.
- Dzwoni Ellil - Aislinn podała mi swój telefon. - Podobno ktoś chce z tobą rozmawiać.
Wzięłam słuchawkę, ale zamiast głosu boga wiatru usłyszałam w niej J.
- Miya! - ucieszyła się. - Weź tu przyjedź, oni sobie ciągle dogadują!
- Co? Dlaczego? A gdzie jesteście? - zapytałam zdezorientowana. - Myślisz, że ja tu nie mam kogo usadzać?
- No, to, że Ellil nas znalazł - wyjaśniła z zadowoleniem (dumna z niego?). - I kto mówi o usadzaniu, wiesz jak się to świetnie ogląda?
- Myślałby kto, że chcesz się wreszcie czynnie włączyć w tę zagmatwaną sprawę - westchnęłam.
- Ależ ja jestem czynnie włączona! - zaprotestowała. - Z w ł a s z c z a teraz mam co robić!
Nie miałam siły z nią dyskutować... Szczególnie, że i tak nie miałabym czym dojechać do miejsca, które mi podała (nie mówiąc już o tym, że nie miałam pojęcia, gdzie się ono znajduje). Rozłączyłyśmy się więc bez żadnej konkretnej decyzji. Jak zawsze...
- Aislinn, za pozwoleniem, podaj mi ten amulet - postanowiłam wrócić do przerwanej rozmowy. Gdy tylko medalion do mnie trafił, podeszłam i bez uprzedzenia wcisnęłam go do ręki Shyamowi.
- Wypraszam sobie!! - demon od razu rzucił go na ziemię, jakby się bał, że ugryzie.
- Dlaczego? - zdziwiłam się. - Nic ci się tym razem nie stało. Ani żadnemu z nas.
- To nie działało w ten sposób! - ofuknął mnie. - Poprzednia osoba nosząca tę rzecz wcisnęła mi ją, ale ja widziałem, że słabła z dnia na dzień, gdy ją jeszcze posiadała!
- Kto to był? - zainteresowała się Aislinn. - Nie pamiętam, żebyś kiedykolwiek nie był odludkiem.
- Nie rozmawiam z tobą - uciął i znów zwrócił się do mnie. - Postanowiłem, że spróbuję to zniszczyć, a potem...
Urwał, krzywiąc się. Nie byłam tym specjalnie zdziwiona, więc nie nalegałam.
- To znaczy, że po świecie krążył przedmiot zdolny kogoś wessać i pozostał niezauważony? - bogini zmarszczyła czoło.
- Może mógł jakoś zakrzywiać rzeczywistość... Tak, żeby nikt w tym świecie go nie wyczuł - zamyśliłam się, choć to też mi się nie do końca zgadzało. W porządku, mogło tłumaczyć, dlaczego dopiero ja odkryłam medalion, ale chyba J też powinna była... Nie wiem, czułam, że jest tu jakiś haczyk.
Chętnie bym się dowiedziała, skąd właściwie to draństwo pochodzi. Ale chyba póki co mogę się cieszyć z małych sukcesów, takich jak wyjście pewnego demona z grobowca (nie żeby w dzień...). Wygląda na to, że sam się temu dziwi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz