10 XI

Z samego rana wylądowaliśmy w dolinie Naith, po tym jak badanie najbliższych okolic nie przyniosło specjalnych skutków. Napotkaliśmy tylko dwa dwugłowe olbrzymy, szukające publiki chcącej posłuchać śpiewu w kwartecie i jeden skarb, któremu się chyba pomyliło, bo zamiast w jaskini pojawił się na środku drogi (nie pytajcie, góry Fe'Xil NIE SĄ normalne!). W końcu pozostało nam już tylko sprawdzić, jak się srebrne smoki zaaklimatyzowały w nowym miejscu.
- Ale ciebie to będę mieć na oku! - ostrzegła Mezz'Lil Aeirana, który specjalnie się tym nie przejął. Zresztą myśli ma najwyraźniej pochłonięte dorwaniem Ketrisa i odebraniem mu Symbolu...
- Ja będę - poprawiłam. - Ty będziesz biegała po grotach, sprawdzając czy wszystko w porządku.
- Fakt - przyznała ze śmiechem. Pod tym względem wdała się w babkę - obie potrafiły zauważyć najmniejszy pyłek kurzu.
W smoczej siedzibie pierwsza przywitała nas Shee'Na, przez którą zostałyśmy dokumentnie zaściskane, a następnie zaczęła robić nam wymówki gdzieśmy się podziewały przez dwa miesiące bez wieści. Z podobnym przyjęciem spotkałyśmy się ze strony Ka'Shet. Bez tego uścisku, oczywiście. Wreszcie siostra Lilly zgarnęła nas i zabrała się do opowiadania, a raczej trajkotania.
- Mam nadzieję, że nikt wam tu nie przeszkadza... - próbowała się wtrącić Mezz'Lil. Cóż, nawet ona nie przebije Shee'Ny gadatliwością...
- Nie, to znaczy tak. Zdarzają się tacy szaleńcy. Ale babcia zaraz ich ustawia do pionu. Choć zdarzają się też i duszyczki zbłąkane.
- I te duszyczki też zostają ustawione do pionu? - zachichotałam.
- Moim zdaniem tym dwojgu z wczoraj akurat by się przydało - burknęła Shee'Na.
- Goście są? - zainteresowała się Lilly.
- A tam, goście - machnęła ręką Shee'Na. - Ona wyglądała na chorą, a on miał taki zacięty wyraz twarzy. Mówił, że słyszał o naszej siedzibie, swoją drogą ciekawe skąd, i przyszedł poprosić o pomoc... Zostali u nas, ale w nocy słychać było kłótnię, potem takie strasznie wysokie dźwięki i jakiś łomot... A później było już tylko jedno z nich.
- Które? - spytałam szybko.
- Chłopak. Taki kolorowy półelf.
Ja i Lilly spojrzałyśmy na siebie, gotowe podskoczyć z radości. Rzeczywiście, kojarzyłam, że Lilly opowiadała Ketrisowi o Srebrnych Smokach gdy dowiedział się kim jesteśmy, ale że skierował się akurat tu? Może chciał zostać odnaleziony?
- Jest tu jeszcze? - pospieszyła Lilly z pytaniem.
- Jest, jest. Ale macie uradowane miny. Chcecie go poderwać, czy jak?
- Obawiam się, że Mad gustuje w bardziej mrocznych.
- A Lilly w bardziej misiowatych - odcięłam się. Uśmiechnęła się wtedy tak... No, tak jak zwykle uśmiecha się Satsuki, gdy przekonuje mnie, że nie powinnam być sama.

Nadziwić się nie mogłam, że jaskinie tak szybko zostały przekształcone w prawdziwą smoczą siedzibę. Przechodząc korytarzami patrzyłam na niemal lustrzane ściany, nie ukrywając podziwu. W końcu doszliśmy do komnaty, w której rezydował Ketris, według słów Shee'Ny "jakiś taki zamroczony".
- Zaczekaj tutaj, dobrze? - powiedziałam do Aeirana. Ten pokręcił głową i uśmiechnął się lekko.
- Śmiem przypomnieć, że obiecałaś nigdzie się beze mnie nie ruszyć - rzekł stanowczo. - Zatem albo wchodzę tam z tobą, albo czekasz tu ze mną. Następnym razem uważaj na swoje słowa.
Domyślam się, że musiałam głupio wyglądać z ustami otwartymi ze zdziwienia gdy ten przeklęty Czasoprzestrzenny najpewniej śmiał się ze mnie w duchu. Lilly tylko przyglądała się nam, zastanawiając się, któremu z nas odbiło bardziej. W końcu prychnęłam i stanęłam przy drzwiach. Aeiran zajął miejsce z drugiej strony i wyglądało to, jakbyśmy pełnili wartę. Aeiran strzegący pokoju Ketrisa, też coś...
Nie mogłam się jednak powstrzymać i zajrzałam do środka. Bard siedział na łóżku z twarzą w dłoniach. Nie zdziwił się specjalnie, gdy Lilly weszła.
- Nie spodziewałam się, że trafisz właśnie tu - odezwała się. Ja wyszczerzyłam zęby i pomachałam mu z daleka.
- Teraz powiecie, że jestem głupi i będziecie miały rację - powiedział Ketris cicho.
- Jesteś głupi, skoro myślisz, że od razu będziemy cię osądzać - parsknęła Lilly, siadając obok niego. - Nie przyszło ci do głowy, że najpierw zapytamy, co też cię napadło, by uciekać?!
- Nie uciekłem! - zaprotestował. - Gdy Faralia pojawiła się w Lee'Lath, bardzo źle wyglądała... Mówiła, że potrzebuje pomocy. Znamy się z dawnych czasów, więc do niej podszedłem...
- ...z Symbolem w torbie - dokończyła Lilly.
- Co poradzę, że należę do osób, które pomagają cierpiącym zamiast je dobijać?! - zawołał ostro bard. - Gdybym był jakimś przeklętym czarodziejem, wyczułbym, że ta choroba jest magicznie wywołana! Gdy tylko Faralia mnie dotknęła, połączyła nas więzią... I przeniosła za morze. Potem jakimś cudem przekonałem ją, żeby zatrzymać się tutaj... - urwał.
- No, śmiało - zachęciłam go od drzwi. - Zatrzymaliście się tutaj, mając zamiar dotrzeć do posągów i uwolnić boginię.
- Taki zamiar miała moja urocza towarzyszka - westchnął Ketris. - Ale postawiłem się jej... Udało mi się muzyką złamać jej więź. Wtedy ona grzmotnęła we mnie zaklęciem ogłuszającym i wyparowała.
- Niech zgadnę. Z Symbolem?
Bard spojrzał na Lilly nieco mętnym wzrokiem.
- Nie... - powiedział po chwili namysłu. - Symbol zdążyłem... Ukryć. W górach, Gdy nie widziała.
Spojrzałam z satysfakcją na Aeirana, który miał skwaszoną minę. Tak to jest, jak się koncentruje na dorwaniu dźwiękmistrza. A Symbolu się w górach nie wyczuło, co?
- Gdzie w górach?! - zdenerwowała się moja przyjaciółka. - Mógłbyś być dokładniejszy, wiesz?!
- A czy myślisz, że ja się w tym terenie orientuję?! - chłopak trochę się ożywił. - Lepiej miej nadzieję, że Faralia nie znajdzie go przed nami!
- Wierz mi, mamy taką nadzieję. I zamierzamy go odnaleźć, nie uciekać z podwiniętym ogonem jak niektórzy.
- A wy co byście zrobiły na moim miejscu?! - wykrzyknął Ketris z rozpaczą. W tym momencie Lilly straciła cierpliwość.
- Posłuchaj no - syknęła. - Jak na razie jesteś tylko strzępem człowieka. Znaczy, półelfa. Znaczy wiesz co mam na myśli! A jeszcze niedawno spotkałyśmy sympatycznego, wesołego chłopaka, prawdziwego przyjaciela i kapitalnego muzyka. I GDZIE ON JEST TERAZ?!
- Może byłby cały czas - powiedział bard. - Gdyby mu się w życiu powiodło.
- Innymi słowy, gdyby nie zachciało mu się odpieczętowywać zaklętych bogów? - podchwyciłam. - O ile pamiętam, zrobiłeś to tylko dla opowieści.
- To nie było tylko - westchnął Ketris. - To było aż. Nie czułem się najlepiej w świecie, w którym elfy są takie jakie są i chcą bym przyłączył się do nich. Poza tym chciałem być kimś... bardziej wyrazistym. Nie tylko odtwarzać czyjeś ballady. Być... Stwórcą.
- Hm, hm, jedyny Stwórca, o jakim mi wiadomo, jest pierwszym z istniejących bogów - mruknęłam - Wszędzie dokoła same Stwórczynie. Symbolicznie przynajmniej.
- Nie lepiej po prostu zmienić świat? - podsunęła Lilly. - Mad mogłaby cię przerzucić gdzieś, gdzie nikt by cię nie wciągnął w żadne intrygi.
- Ale najpierw trzeba zająć się tym światem - zdecydowałam. - Jeszcze jeden Symbol pozostał do znalezienia.
- Jeden? - zdziwił się Ketris. - A co z...
Uśmiechając się triumfalnie wyjęłam z torby figurkę Aeirana.
- Jak... - wyjąkał bard. - Dlaczego masz go ty, a nie...
- Cóż... Bez wątpienia zadziałał mój nieodparty urok osobisty - odpowiedziałam słodko, patrząc jak taki jeden w czerni zgina się wpół ze śmiechu.
- O, ty! - zachichotała Lilly i rzuciła we mnie poduszką.
W końcu Ketris nie wytrzymał i też się uśmiechnął.
- A w zasadzie czemu stoisz w drzwiach zamiast wejść do środka? - zwrócił się do mnie.
- Wierz mi, nie chcesz wiedzieć...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz