*

Księżyca powolutku zaczyna przybywać, ale na razie ciekawszy widok stanowią światła na niebie. Nie, nie mam na myśli gwiazd - te światła zjawiają się znikąd, tym bardziej widoczne, im głębsza noc. Mienią się kolorami i lecą w sobie tylko znanym kierunku. Gdybyśmy byli w świecie zaawansowanej technologii, pomyślałabym, że to samoloty, i cały tajemniczy urok nocy diabli by wzięli. Ale tu i teraz? Może zbliżyliśmy się do Morza Gwiazd i widzimy statki Zathrozjan i stellid wysyłające sobie nawzajem sygnały? Dziś nie grożą wam burze, możecie żeglować w spokoju... Nie, to byłoby zbyt piękne i kuszące, zresztą do Morza Gwiazd nie da się dotrzeć lądem i wątpię, by było tak blisko... czegokolwiek. Nie jestem nawet pewna, gdzie jesteśmy - poza tym, że nie w Domenie Promienistych - wiem tylko, że nie zamierzam prowadzić tych dwojga śladem żadnej przepowiedni. Wręcz przeciwnie, staram się trzymać ich (i siebie) z dala od Szarych Światów tak długo, jak tylko zdołam. A przynajmniej dopóki nie zmądrzeją i nie wyjaśnią mi, o co w tym wszystkim chodzi.
Tymczasem Cuan zbiera gałęzie ułamane przez wiatr i burzę - nigdy sam żadnej nie odcina - i pracowicie coś z nich struga, natomiast Disandriel próbuje rozgryźć działanie pierścienia. Albo raczej sprawdza, czy on faktycznie działa. W zasadzie mogłabym i ja zadumać się nad czarnym berełkiem, ale jeszcze by zauważyli i mi je zabrali; zresztą i tak wolę pisać. Berełko pozostawię komuś, kto lepiej się zna na magicznych przedmiotach - kiedy już wrócę do domu.

- Co właściwie zamierzasz z tego zrobić? - przycupnęłam obok Cuana, który pracował nad czymś w skupieniu już drugi wieczór. Rozłożył na ziemi zawartość skrzynki otrzymanej od Nemhathir - były tam noże, dłuta, filigranowy młoteczek, który wyglądał, jakby miał się złamać przy pierwszym uderzeniu, a także niemal przezroczyste nici i inne narzędzia, których przeznaczenia nie znałam. Z ich pomocą mój towarzysz konstruował z kawałków drewna... coś.
- Drzwi - odpowiedział i zaraz się zmartwił. - A co, nie wyglądają?
- Na razie na nic nie wyglądają. Zresztą takich gałązek i deseczek starczy chyba na bardzo małe drzwi? Co się w nich zmieści?
- My, jak dobrze pójdzie. Umówiłem się z Disą, że je powiększy, kiedy znajdziemy odpowiednie miejsce.
- Odpowiednie w jakim sensie? - zaczęłam mieć nieprzyjemne podejrzenia.
- Takie, z którego najbliżej do naszego celu, oczywiście - Cuan uśmiechnął się lekko. - Wiesz, że podobno łatwiej stamtąd wyjść niż wejść?
- Nie - burknęłam. - Sama trafiłam tam przypadkiem i trzeba mnie było wynosić. A przedtem pozbierać. Nikt mi nie wmówi, że wyjść jest łatwiej.
- Nawet jeśli zwykle nie jest, teraz już będzie.
- A jaką masz pewność, że twoje drzwi nas dokądkolwiek zaprowadzą?
- Doświadczenie - odłożył  narzędzia i przymknął oczy; może nosił pod powiekami jakiś obraz, który chciał sobie przypomnieć. - Podobne drzwi wyprowadziły mnie kiedyś z mojego świata. Niestety były duże i nieporęczne, inaczej zabrałbym je ze sobą i oszczędziłoby nam to czasu.
Wizja Cuana targającego na plecach wielkie wrota zapewniła mi chwilę radości, ale zaraz przywołała dalsze pytania.
- Jak właściwie wplątałeś się w tę historię?
- Cóż, pewnej nocy spotkałem szarą dziewczynę w zielonym wieńcu na głowie, która zaśpiewała mi piosenkę. W kolejnym świecie poznałem bajarkę, która opowiedziała mi historię trojga podróżników... i sama niewiele z niej rozumiała - jego głos był coraz bardziej rozbawiony. - Później spotkałem Disę, która opowiadała mi o swoich zmartwieniach. Jak widzisz, wszystkie moje decyzje zawdzięczam napotkanym po drodze kobietom.
- To brzmi jakbyś nie decydował o niczym za siebie.
- O nie, raz zdecydowałem sam - o opuszczeniu mojego świata. Bo nic mnie tam nie czekało.
- I myślisz, że akurat w Szarych Światach znajdziesz swoje przeznaczenie? - nie dowierzałam.
- Nawet jeśli nie, to zawsze j a k i ś cel w życiu - wykręcił się gładko i wrócił do swojego zajęcia.
Nie rozmawialiśmy więcej, ale jeszcze jakiś czas patrzyłam jak pracuje. Nie mogę go rozgryźć - dałabym głowę, że nie jest magiem, a jednak takie drzwi z pewnością nie są zwyczajne. Jeśli naprawdę działają. Mimo wszystko taki akt tworzenia jest w moich oczach magią albo rytuałem, albo sztuką.

2 komentarze:

  1. Morze Gwiazd, co? Hihihi.

    W ogóle taka krótka to notka, że czuję się poważnie oszukana. Mam nadzieję, że zdajesz sobie z tego sprawę.

    OdpowiedzUsuń