3 II

Zimę mogę bez wątpienia nazwać naszą porą roku, bo okazała się dla nas przełomowa, a w dodatku trzaskający mróz sprzyja przytulaniu. Zwłaszcza jeśli siedzi się w domu, przy kominku. Na zewnątrz można do siebie przymarznąć, choć oczywiście można i takie ryzyko znieść.
Wiosna to w pewnym sensie również nasza pora roku, bo jakoś zawsze przypadały na nią osobne podróże, a osobne podróże wzmagają wzajemną tęsknotę.
Lato to... Nie, dobra. Lato zawsze było dziwne i wymykało się klasyfikacjom. Poza tym za często mi się zwykł film urywać właśnie latem. I wątki się gubiły.
Jesień natomiast to zdecydowanie najbardziej nasza pora roku z możliwych. Pora równowagi w naturze, palenia liści, wspólnych - wspólnych! - podróży i chyba przede wszystkim nawiązywania dziwnych znajomości wbrew wszelkim zasadom logiki...
I czy to, co teraz dumnie głoszą kalendarze, wygląda z którejkolwiek strony na jakąś cholerną wiosnę?!

Tak, wiem. Zapeszyłam sobie.
Niechcący trafiły mi się do czytania jakieś romanse; to straszne, co czasem potrafią zrobić nawet z kimś, kto na co dzień się z nich podśmiewa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz