16 III

Tym razem zamknęli nas w wieży. Jakby nie mogli nas po prostu wypuścić! Podejrzewam, że przynajmniej jeden z nich świetnie się bawi całą tą sytuacją - a drugi nie chce nas w związku z tym spuszczać z oka. A że powinni teraz być w Aztodii, tym świecie od Korony i kontynuować swoje zadanie - kogo to obchodzi?
Przenieśliśmy się w światy, po jakich mogłabym się już poruszać bez żadnych osłon. Ale na głowie mamy rozpraszacze myśli, więc nic z tego. Nie takie techniczne cudeńka jakie mają w Althenos czy na Carne, raczej coś przypominające wieńce laurowe oplata nasze skronie i za nic nie chce dać się zdjąć.
W zasadzie przykro mi było opuszczać Ogród Tipharos, a właściwie cały tamten świat. Bo tam został Tenari... Mam nadzieję, że jego obecność tam nie była zamierzona, że w nic go nie zamieszają. A z drugiej strony dobrze, że wróciłyśmy, bo tam czas płynie inaczej. Wolniej albo na jakiejś innej płaszczyźnie. Tutaj zbyt wiele dni już upłynęło - i pomyśleć, że mogłam przegapić nastanie wiosny!
Trzymam się z Vanny, tamtym staramy się nie pokazywać na oczy. A już na pewno ja się staram - zauważyłam, że kuzyka jakby dłużej rozpamiętuje pewne rzeczy i miewa ochotę na rozmowy - konfrontacje? - z Lexem, żeby mieć potem jeszcze więcej do rozpamiętywania. Dlatego staram się zająć nasze myśli czym innym. Wypytuję ją o Rozdroże i o jej barwne towarzystwo - w ten sposób na przykład dowiedziałam się, że jestem zaproszona na wesele Ricka i Andrei, które jeszcze nie wiadomo dokładnie, kiedy się odbędzie, ale na pewno z pompą. A sama dzielę się z nią swoimi spekulacjami na temat opowieści, w którą nas wplątano, żeby później na siłę wyplątywać. To dobrze, że stamtąd odeszłyśmy, naprawdę. Ale chyba nie jest mądrze z mojej strony tak... Rozpamiętywać.
Lepiej móc się śmiać na przekór wszystkiemu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz