17 IX

A nich już będzie. Parę wyjątków z podsłuchiwania tych nieszczęsnych przepowiedni:

- A co powiecie na to? - pulchna czarodziejka w okularach otworzyła księgę tak zakurzoną, że całe towarzystwo się rozkaszlało. - I otworzy się ziemia, plwając ogniem ze swej gardzieli, a z ognia owego powstaną istoty, którym nie oprze się siła ni broń żadna...
- Kolejna Apokalipsa? Masz ci los, czy w każdym świecie musi się powtarzać ten sam motyw? Nuda... - mruknął ten najmłodszy, jasnowłosy, który wydawał mi się dziwnie znajomy. Od początku spotkania miał olewczą minę i co chwilę dyskretnie ziewał.
- Nie wolno tak niepoważnie podchodzić do najstraszniejszych przepowiedni! - dobiegł go przeciągły, zawodzący ton wysokiej i chudej wróżbitki w powłóczystej pelerynie, głęboko wczuwającej się w swoją rolę. Zbył ją, machnąwszy tylko ręką.
- Może to będzie ciekawsze - młoda kobieta w różowym berecie, z włosami zebranymi w dwa kucyki, uśmiechnęła się szelmowsko i mrugnęła do poważnego mężczyzny w hakamie. - Bo czy śmiertelnik jest władny zamknąć bramę piekielną? Nie, nawet owa Panna wybrana przez bogów ugnie się i padnie, gdy nadejdzie ten, który został wysłany by usunąć ją z drogi. I choćby najdzielniejszy bohater spieszył z pomocą, nie zdąży...
- Kôtan da yo! - zdenerwował się tamten i uderzył otwartą dłonią w stół. - Bzdura to najzwyklejsza! To już dawno się zdarzyło, lecz z niekorzyścią dla mocy piekielnych! Według prawdziwej przepowiedni, która się spełniła!
- A jednak ktoś napisał jej odwrotność - nie ustępowała dziewczyna. - Dlaczego i po co? Bo wspierał zło i chciał odwrócić bieg wydarzeń?
Uśmiechnęłam się pod nosem, chowając twarz za zeszytem. Znałam tamtą sprawę z własnego doświadczenia i kto wie czy nie doprowadziłam do takiego a nie innego zakończenia? Kto wie, może gdybym dawno temu nie wmieszała się, staczając - i wygrywając! - pewną walkę, teraz byłoby tam piekło na ziemi? Tego nie powiedziałam jednak szanownym zgromadzonym, bo byłam na tej sali tylko obserwatorką i cieszyłam się, że nie muszę zabierać głosu. Ale słuchałam, o dziwo, dość chętnie.
- A mnie nie dziwi, że istnieją dwie odwrotne przepowiednie - stwierdziła pulchna. - To tylko dowodzi faktu, że przyszłość nie jest przesądzona, lecz istnieją różne jej warianty. Może więc każdy ma własne proroctwo?
- A koleżanka nadal nie wierzy w przeznaczenie - skomentowała z lekkim politowaniem ta nawiedzona.
- Może przydałoby się wreszcie zastanowić nad czymś jeszcze nie zbadanym? - zabrała głos skupiona czarnowłosa kobieta w szarym stroju. Odezwała się po raz pierwszy podczas tego zebrania i wszyscy popatrzyli na nią z mieszanką zdziwienia i respektu. Nawet ten znudzony.
Kobieta pokazała pozostałym pergaminowy zwój, rozwinęła go i zaczęła przedstawiać kolejną przepowiednię.
- A co, jeśli ujawni się do tej pory ukryty wyrzutek wśród wyrzutków na świecie pełnym wyrzutków? - czytała lekkim tonem z nutką humoru. - I co, jeśli rzuci światło na nieodkryte tajemnice z pozoru nieskalanych? Jeśli wywoła rewolucję jakiej nie widziały światy, bo nie będzie to rewolucja z tych, które wybuchały, wybuchają i będą wybuchać po wieczny czas? Co, jeśli potem nic już nie będzie takie jak przedtem, choć nie w sposób jakiego możnaby się spodziewać? I koniec.
- To nie brzmi jak przepowiednia tylko jak jakaś hipoteza - skrzywił się człowiek w hakamie.
- A jednak ciekawa! - zawołała pulchna entuzjastycznie. - Zagadkowa i wcale nie jest powiedziane, że musi się spełnić!
- No dobrze - powiedziała z uśmiechem pani w szarościach. - Macie w takim razie pomysł, do czego może się odnosić?
- Już się raz z nią zetknęliśmy - zaczęła dziewczyna w berecie, nie wspominając, kogo ma na myśli mówiąc "my". - I uważamy, że odpowiedzi należy szukać na Carne.
- O! Kontynuuj! - znudzony blondyn wreszcie się ożywił.
- Carne to planeta wyrzutków, jak pan wie z doświadczenia - uśmiechnęła się. - A wyrzutkami wśród wyrzutków jest pięć szlachetnych rodów.
- Brr, Carne. Brak miejsca na magię - wzdrygnęła się wysoka, porzucając swój charakterystyczny ton.
- Brak pola widzenia dla wewnętrznego wzroku, co? - zachichotała pulchna. - Ale kto miałby być wyrzutkiem wśród nich?
- Sporo takich jest, gwarantuję - uśmiechnął się złośliwie jasnowłosy.
- Zatem proszę nam przybliżyć sprawę - szara dama odpowiedziała podobnym uśmiechem. - O ile państwo zechcą próbować analizy...

Chcieli. I zapisałam jej wyniki. Ale, jak już wspominałam, nie przepadam za przepowiedniami, więc i tę na razie odłożę. Poza tym jakoś trudno mi się ostatnio myśli o przyszłości... Nie żeby normalnie myślało mi się łatwo, ale...
Ale mam ochotę usiąść przy biurku i walić w nie pięścią. Tak bez powodu.
Pokażę swoje zapiski Vylette i wracam do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz