19 IX

- Dlaczego chciał, żebyś ze mną pojechała? - padło wreszcie pytanie.
Teoretycznie była noc, ale obie miałyśmy problemy z zaśnięciem (Enrith spała jak niemowlę), dlatego siedziałyśmy w fotelach, wpatrując się w sufit. Nagłe odezwanie się Sheril przyprawiło mnie o dreszcz.
- Bo powiedział, że tylko mnie darzy zaufaniem - odpowiedziałam po złapaniu oddechu.
- Czy powinnam się czegoś obawiać? - szepnęła. - Nigdy przedtem nie musiałam.
Nie skomentowałam tego, bo nie miałam pojęcia jak. Zresztą mówiła bardziej do siebie niż do mnie.
- A dlaczego się zgodziłaś? - zapytała z lekkim śladem zdenerwowania w głosie. Co jest, wszyscy się zmówili, by zadawać mi kłopotliwe pytania?
- Nie wiem... Opowieść? - wzruszyłam ramionami.
Sheril westchnęła cicho i zapadła się głębiej w fotel. W zwiewnej koszuli nocnej i z rozpuszczonymi włosami wyglądała dziwnie krucho i bezbronnie. Jak osoba gotowa potulnie skinąć głową i rzec "Jak rozkażesz"... Ciekawe czy Lex ją taką widuje. Bądź co bądź, nadal mówi o niej "moja Pani"...
Cisza została przerwana jeszcze raz i jeszcze boleśniej.
- Za co kochałaś Sorilexa?
Gdyby ten fotel nie był wielki i wygodny, i zupełnie nie nadający się by z niego spaść... Nieważne.
- Może za to, że akurat był pod ręką, kiedy nie było nikogo innego - zaczęłam, dziękując w duchu Siłom Wyższym, że użyła czasu przeszłego. - Zresztą nie wiem nawet, czy go kochałam; to zawsze było bardziej jak choroba.
Z pewną satysfakcją odnotowałam, że Sheril skrzywiła się na te słowa.
- Bo ja też nie wiem - wyznała. - Dlatego myślałam, że może ktoś podsunie mi pomysł... Ale on właśnie taki jest, prawda? Nie do zrozumienia.
Skinęłam głową, bo cóż innego mogłam zrobić?
- Po prostu... Czułam, że trzeba się nim zaopiekować - ciągnęła, a ja uśmiechnęłam się krzywo. Zdecydowanie nie w taki sposób o nim myślałam, przynajmniej nie na początku naszej znajomości. Dopiero po jakimś czasie... Ale wtedy było już za późno.
Nie, żebym żałowała. Nie teraz.
- Dobranoc - powiedziała Sheril niespodziewanie, podnosząc się z fotela. Była uśmiechnięta i jakby uspokojona, i znów była nieprzeniknioną Damą z Eskalotu. Poszła zagrzebać się pod kołdrą, ale ja jeszcze długo siedziałam skulona w fotelu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz